Globalna walka z koronawirusem. Cały świat szuka ratunku

Prawie pół miliona chorych. Miliardy nie wychodzą z domu. Kraje wydadzą biliony na ratowanie firm i miejsc pracy.

Aktualizacja: 26.03.2020 05:38 Publikacja: 25.03.2020 18:00

Indie Premier Modi uważa, że lepiej pocierpieć teraz przez 21 dni, nie wychodząc z domu, niż potem p

Indie Premier Modi uważa, że lepiej pocierpieć teraz przez 21 dni, nie wychodząc z domu, niż potem przez 21 lat

Foto: NARINDER NANU/AFP

Książę Karol, 71-letni następca brytyjskiego tronu, został w środę zainfekowany koronawirusem i zamknął się w rezydencji Balmoral w Szkocji. Do zakażenia mogło dojść w czasie spotkania z księciem Albertem z Monako w połowie marca. Królowa Elżbieta II przeniosła się z położonego w centrum Londynu Pałacu Buckingham do rezydencji w Windsor, 40 km na zachód od stolicy.

Perspektywa śmierci 93-letniej monarchini, która od siedmiu dekad poświęca życie sprawom królestwa, przeraża wielu Brytyjczyków. Tym bardziej że w takim przypadku pogrzeb państwowy nie byłby możliwy. W poniedziałek premier ogłosił restrykcyjne zasady izolacji społeczeństwa: z domu można wychodzić tylko w niecierpiących zwłoki sprawach. Ale decyzja może być spóźniona. Boris Johnson długo hołdował teorii „zbiorowej odporności” i nie wprowadzał ograniczeń w życiu społecznym. Teraz liczba zarażeń szybko rośnie.

21 dni w Indiach

Mieszkańcy ponad 1,3-miliardowego państwa od środy znaleźli się w warunkach „totalnej kwarantanny”. Premier Narendra Modi poinformował o decyzji rządu w specjalnym orędziu zaledwie cztery godziny przez wprowadzeniem radykalnych ograniczeń. Całkowity zakaz wychodzenia z domu ma obowiązywać przez trzy tygodnie.

– Jeżeli nie będziecie przestrzegać tego przez 21 dni, państwo cofnie się o 21 lat – ostrzegał rodaków Modi. Za złamanie zakazów grozi miesięczny areszt lub mandat w wysokości 1 tys. rupii (równowartość 56 zł). To nie są małe pieniądze dla kraju, gdzie ponad 360 mln ludzi żyje w skrajnym ubóstwie (dane ONZ z 2018 r.), a stawka godzinowa może wynosić zaledwie równowartość kilkudziesięciu groszy. Władze w Delhi nie precyzują, w jaki sposób obywatele mają zaopatrzyć się w żywność i inne niezbędne do życia środki (np. leki). „Totalna kwarantanna” całkowicie paraliżuje szarą strefę indyjskiej gospodarki, która jest jedyną deską ratunku dla najuboższych. We wtorek władze informowały o 519 zarażonych koronawirusem i 10 zmarłych. Lokalna służba zdrowia oszacowała jednak, że w przypadku braku wprowadzenia kwarantanny już w najbliższym czasie w Indiach mogłoby zachorować ponad milion osób.

Wszyscy, nawet AfD

Na środowym posiedzeniu Bundestagu panowała zgodna opinia, że rządowy plan antykryzysowy dla Niemiec, opiewający na gigantyczną sumę 156 mld euro, nie podlega dyskusji. – W takiej chwili jak obecnie współpraca jest ważniejsza od współzawodnictwa – zapewniała szefowa opozycyjnej frakcji Zielonych Katrin Göring-Eckardt. Nie miała zastrzeżeń nawet Alternatywa dla Niemiec.

Obrady toczyły się przy zachowaniu należnych odległości pomiędzy deputowanymi a głosowania odbyły się częściowo poza salą obrad. W tym celu zmieniony został regulamin. Decyzją parlamentu zawieszony został konstytucyjny limit zadłużenia ustalony na poziomie 0,35 proc. PKB, co oznacza możliwość zaciągnięcia kredytów w wysokości ok 11 mld euro.

Samo dofinansowanie szpitali w celu podwojenia obecnej liczby 28 tys. łóżek na oddziałach intensywnej terapii kosztuje 3 mld euro. Na specjalny fundusz stabilizacyjny przeznaczono 100 mld plus 400 mld gwarancji kredytowych. 50 mld pochłonie pomoc dla najmniejszych firm oraz osób na samozatrudnieniu.

Inność Brazylii

Jair Bolsonaro idzie pod prąd. W telewizyjnym wystąpieniu do narodu prezydent zapowiedział, że nie ulegnie „panice”, jaką jego zdaniem „nakręciły media” i powstrzyma się od narzucenia wielkiemu jak Europa państwu blokady życia społecznego. Zdaniem skrajnie prawicowego polityka Brazylia nie musi obawiać się nowej choroby z uwagi na gorący klimat i młode społeczeństwo. – To jest malutka grypa, nic więcej – uznał Bolsonaro.

Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro mówi, że nie ulega panice

Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro mówi, że nie ulega panice

Foto: Miguel SCHINCARIOL/AFP

Choć kolejne kraje latynoskie zamykają granice, Brazylia nie posunęła się do takiego kroku. Jednak gubernatorzy stanów Sao Paulo i Rio de Janeiro na własną rękę wprowadzają środki, które mają izolować ludność. W tym ostatnim mieście gangi narkotykowe wzięły sprawy we własne ręce i egzekwują zakaz poruszania się po ulicach. Na szpital polowy dla zarażonych wirusem został przekształcony legendarny stadion Maracana, a w barwach flag wszystkich krajów dotkniętych epidemią podświetlono górującą nad miastem postać Chrystusa Zbawiciela. Liczba zarażonych, ok. 2,5 tys. we wtorek, może szybko wzrosnąć, bo przywleczona z Europy „choroba bogatych” teraz uderza w gęsto zaludnione fawele, gdzie często nie ma nawet dostępu do bieżącej wody. Najnowsze sondaże pokazują, że coraz więcej Brazylijczyków odrzuca system zarządzania kryzysem prezydenta.

Hiszpania goni Włochy

W żadnym kraju Europy epidemia nie rozwija się w tej chwili tak szybko, jak w Hiszpanii. W środę liczba zmarłych w ciągu doby wzrosła o 738 osób, dochodząc do 3434, czyli liczby większej niż w Chinach. Zarażonych jest oficjalnie prawie 50 tys. osób. To co prawda wciąż mniej niż we Włoszech, ale dodatkowym problemem dla Hiszpanów jest równoczesny rozwój wielu ognisk w całym kraju. Ekstremalną sytuację przeżywają szpitale w Madrycie, gdzie brakuje łóżek w oddziałach intensywnej terapii, zaś lżej dotknięci przez wirus po prostu leżą na podłodze na korytarzach placówek służby zdrowia. Z braku podstawowych środków izolacji, jak maski czy rękawice, już prawie co szósty lekarz i pielęgniarka zostali zarażeni.

Problemem jest los osób starszych przebywających w domach opieki, w niektórych odnaleziono pozostawione w łóżkach ciała zmarłych zarażonych koronawirusem. Władze nakazały kontrolę przeszło 500 takich placówek. Pracownicy firm pogrzebowych obawiają się zarażenia od nieboszczyków, stołeczne wielkie lodowisko (Palacio de Hielo) przemieniono w tymczasową kostnicę.

Nie tylko Lombardia

Nadzieja na poprawę załamała się we wtorek, gdy się okazało, że trwający od trzech dni spadek zachorowań znów się odwrócił. Włochy, kraj z 20-krotnie mniejszą liczbą ludności od Chin, ma już przeszło 7 tys. ofiar śmiertelnych wirusa wobec nieco ponad 3 tys. w Chinach. Oficjalnie zarażonych jest przeszło 70 tys. osób. Gdyby się trzymać tych danych, śmiertelność z powodu epidemii osiągnęłaby 9,5 proc. (13,5 proc. w samej Lombardii), czyli wielokrotnie więcej niż w Chinach. Eksperci podejrzewają jednak, że setki tysięcy Włochów roznosi zarazki, nie wiedząc o tym, przez co prawdziwy współczynnik umieralności jest o wiele niższy. Sytuacja służby zdrowia pozostaje jednak dramatyczna. W szpitalu Jana XXIII w Bergamo w ekstremalnej sytuacji znajduje się 500 pacjentów z koronawirusem, podczas gdy jest tu do dyspozycji 100 łóżek na oddziałach intensywnej terapii.

Rząd w ostatniej chwili zapobiegł strajkowi strategicznych firm, jak banki czy zakłady chemiczne, których jeszcze nie zamknięto. Ich pracownicy twierdzą, że nie są wystarczająco chronieni. Rozprowadzać narkotyków nie jest już nawet w stanie sycylijska mafia i kalabrijska ’Ndrangheta. Premier Giuseppe Conte obawia się jednak, że najgorsze jeszcze przed nim, kiedy epidemia uderzy z całą siłą w uboższe południe kraju. To może nastąpić wkrótce, bo tuż przed wprowadzeniem blokady Lombardii i innych regionów północy 8 marca ludzie masowo stamtąd wyjeżdżali do pozostałych części Włoch.

Pośpiech Chin

Po nieco ponad dwóch miesiącach władze Chin zaczęły znosić ograniczenia dla życia społecznego w prowincji Hubei, gdzie wybuchła epidemia koronawirusa. Ale to bardzo stopniowy proces. Sama stolica Wuhan, wielkości Nowego Jorku, pozostanie zamknięta przynajmniej do 8 kwietnia, choć i tu po raz pierwszy wznowiono lokalną komunikację zbiorową. Dla reszty regionu nie podano też terminu powrotu uczniów do szkół.

Prezydent Xi Jinping chce jak najszybciej przywrócić działalność możliwie dużej ilości przedsiębiorstw, bo pierwsza od 1976 r. recesja zagraża stabilności komunistycznego reżimu. To także sposób, aby zatrzeć pamięć o błędach władz na przełomie 2019 i 2020 r., które doprowadziły do obecnej pandemii. Ale ruch jest ryzykowny. Oficjalna liczba zachorowań (nieco ponad 81 tys.) uwzględnia tylko osoby, które zostały poddane testom oraz wykazały objawy choroby. Naukowcy podejrzewają, że w Chinach jest wciąż bardzo wielu nosicieli zarazków, którzy o tym nie wiedzą. Aby zwiększyć wiarygodność rządu, premier Li Kequiang zaapelował do władz lokalnych, aby nie ukrywały przypadków zachorowań.

Chiny, gdzie przed wybuchem pandemii powstawała połowa wszystkich masek ochronnych na świecie i które od tego czasu zwiększyły 12 razy produkcję, teraz poczuły się jednak na tyle pewnie, że oferują ich dostawy innym krajom.

Stan Ukrainy

Rząd w Kijowie w środę ogłosił stan sytuacji nadzwyczajnej na terenie całego kraju i przedłużył kwarantannę do 24 kwietnia. Z powodu zarazy zagrożone zostały dostawy żywności do jednostek ukraińskiej armii. Biuro administracji Zełenskiego zwróciło się z prośbą do wszystkich szefów obwodów Ukrainy, by w razie potrzeby wsparli obrońców ojczyzny, od niemal sześciu lat walczących na wschodzie kraju. Ubiegłoroczne porozumienia resortu obrony z dostawcami żywności wygasły 25 marca, nowych nie podpisano. Odpowiedni projekt ustawy utknął w Radzie Najwyższej. W środę media spekulowały o pięciu zarażonych parlamentarzystach i o tym, że wielu deputowanych boi się uczestniczyć w posiedzeniu parlamentu, które prawdopodobnie odbędzie się w sobotę.

Coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego, który znacznie różni się od „stanu sytuacji nadzwyczajnej”. Musiałby zostać wprowadzony na wniosek prezydenta i zatwierdzony przez parlament. Oznaczałby całkowity paraliż państwa. Zawieszone zostałyby m.in. wszystkie partie polityczne, a władze mogłyby nawet przyjmować zarządzanie spółkami prywatnymi. Otoczenie prezydenta Zełenskiego jest jednak na ten temat mocno podzielone.

Zakażeni w synagodze

Zdaniem izraelskiego ministerstwa zdrowia niemal jedna czwarta infekcji koronawirusem miała miejsce w synagogach. Dalszych 5 proc. przypadków nastąpiło w jesziwach, szkołach talmudycznych. Dla porównania 15 proc. zakażeń nastąpiło w hotelach, a 12 proc. w restauracjach.

Mimo takich danych obaj naczelni rabini (sefardyjski i aszkenazyjski) nie zdecydowali się na apel do wiernych, aby powstrzymali się od wizyt w synagogach. Proponują, aby w świątyniach ograniczyć liczbę uczestników nabożeństw do dziesięciu osób. Wezwali też do pół dnia postu w środę i gorliwych modlitw z powodu pandemii. Rząd trzyma się od tych spraw z dala.

Przykład z Azji

Korea Południowa jest traktowana jak wzór walki z epidemią, nawet przez Donalda Trumpa. Mimo że twierdził, że Ameryka nigdy nie wystąpi w roli petenta i nie będzie się prosić o pomoc, zadzwonił do prezydenta Korei Południowej Moon Jae-ina. I, jak ujawnił Seul, poprosił o pilną pomoc w zakresie sprzętu. Chodzi o chwalone koreańskie zestawy do testów. Koreańczycy radzą sobie dobrze z wykrywaniem przypadków zakażonych, wykorzystując do namierzania kamery przemysłowe, dane o logowaniu się telefonów oraz o korzystaniu z bankomatów.

Korea Południowa od dwóch tygodni notuje stały wzrost liczby zdrowiejących. W środę pojawiło się 100 nowych przypadków, a sześć osób zmarło. Nowe przypadki w regionach Azji Wschodniej, które najlepiej sobie dotąd radziły, a dotyczy to także Singapuru, Tajwanu czy Makau, pochodzą wyłącznie lub głównie z zagranicy. Wirusa przywożą tam często młodzi ludzie, którzy wracają w panice z Europy i Ameryki, gdzie studiują.

Druga fala z Teheranu

Według oficjalnych danych ze środy w Iranie zmarło 2077 osób, co stawia kraj na czwartym miejscu na świecie makabrycznej statystyki. Wśród ofiar śmiertelnych spora grupa VIP-ów, zjawisko nieznane gdzie indziej. Oficjalne ostrzeżenia przed drugą falą związane są z perskim Nowym Rokiem, z okazji którego normalnie miliony ruszają w podróż.

Iran zmienił zdanie w sprawie pomocy z Zachodu. Jeszcze w poniedziałek z rządu płynęły zapewnienia, że nie są potrzebne „szpitale tworzone przez obcokrajowców”. W środę wyrażano wdzięczność „wszystkim krajom i międzynarodowym organizacjom”, w tym Lekarzom bez Granic, którzy są już na miejscu.

—p.jen., j.h.

Książę Karol, 71-letni następca brytyjskiego tronu, został w środę zainfekowany koronawirusem i zamknął się w rezydencji Balmoral w Szkocji. Do zakażenia mogło dojść w czasie spotkania z księciem Albertem z Monako w połowie marca. Królowa Elżbieta II przeniosła się z położonego w centrum Londynu Pałacu Buckingham do rezydencji w Windsor, 40 km na zachód od stolicy.

Perspektywa śmierci 93-letniej monarchini, która od siedmiu dekad poświęca życie sprawom królestwa, przeraża wielu Brytyjczyków. Tym bardziej że w takim przypadku pogrzeb państwowy nie byłby możliwy. W poniedziałek premier ogłosił restrykcyjne zasady izolacji społeczeństwa: z domu można wychodzić tylko w niecierpiących zwłoki sprawach. Ale decyzja może być spóźniona. Boris Johnson długo hołdował teorii „zbiorowej odporności” i nie wprowadzał ograniczeń w życiu społecznym. Teraz liczba zarażeń szybko rośnie.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997