Zgłoszenia o nadużyciach policji i służb bezpieczeństwa w Nigerii zbiera organizacja pozarządowa National Human Rights Commission (NHCR). To jej raport wywołał zainteresowanie międzynarodowych mediów od BBC po Al-Dżazirę. Ściślej zaś wspomniana najbarwniejsza teza (rzadko kto zagłębia się w szczegóły). A powstała ona ze zderzenia oficjalnych danych ministerstwa zdrowia o zmarłych na covid z zebranymi przez NHCR danymi o ofiarach śmiertelnych różnego rodzaju służb mundurowych w związku ze wprowadzonym 30 marca lockdownem. Do połowy kwietnia tych pierwszych było 12, a drugich 18.
ZATŁOCZONE CELE BEZ WENTYLACJI
Dostałem ten raport od szefa NHCR Tony'ego Ojukwu. Rzeczywiście jest w nim mowa o 18 Nigeryjczykach zabitych przez służby. A pytany o to przez rp.pl Ojukwu nie ma wątpliwości, że są to ofiary restrykcji związanych z epidemią. Jednak aż osiem osób z tej osiemnastki zginęło w jednym miejscu. W czasie buntu w więzieniu w Kadunie, ponadmilionowym mieście w środku kraju, który na pewno związany był z koronawirusem, ale czy już jednoznacznie z wprowadzaniem lockdownowych restrykcji? - to dyskusyjne.
Tony Ojukwu napisał mi (porozumiewaliśmy się poprzez komunikator i mejlowo): „ośmiu więźniów straciło życie w wyniku zamieszek, do których doszło, gdy rozeszły się plotki, że mają być wypuszczeni z powodu koronawirusa".
Więzienie było bardzo zatłoczone, siedziało w nim 1480 więźniów, a miejsca jest dla 473 - podała Amnesty International, której zdaniem w zakładzie karnym w Kadunie 31 marca wybuchła koronawirusowa panika, gdy rozeszła się wieść o śmierci jednego osadzonego.