Zamach na Nawalnego. Polityk jest w śpiączce

Najbardziej znany opozycyjny polityk znalazł się w szpitalu na Syberii z oznakami ciężkiego zatrucia.

Aktualizacja: 20.08.2020 20:16 Publikacja: 20.08.2020 18:30

Aleksiej Nawalny na opozycyjnym wiecu w Moskwie w maju 2018 roku

Aleksiej Nawalny na opozycyjnym wiecu w Moskwie w maju 2018 roku

Foto: AFP

„Podejrzewamy, że Aleksieja otruli czymś domieszanym do herbaty. (...) Lekarze mówią, że organizm szybciej wchłonął truciznę z powodu gorącego napoju" – napisała na Twitterze współpracowniczka Nawalnego Kira Jarmysz.

Opozycjonista odwiedził Nowosybirsk i Tomsk, gdzie za miesiąc powinny się odbyć wybory municypalne. W czwartek rano na lotnisku wypił czarną herbatę i wsiadł ze współpracownikami do samolotu lecącego do Moskwy.

Samotnie w śpiączce

W kawiarni na lotnisku spostrzegł go miejscowy didżej Paweł Lebiediew. Zrobił mu zdjęcie i umieścił w sieci społecznościowej z napisem: „Dobrego dnia, Aleksiej!". Pół godziny później przerażony patrzył, jak Nawalny krzyczy z bólu, leżąc na pokładzie samolotu. Kapitan maszyny podjął natychmiastową decyzję o przerwaniu lotu i wylądował w Omsku.

Polityk zapadł w śpiączkę. Po przewiezieniu go do miejscowego szpitala lekarze w pierwszych diagnozach mówili o „ostrym zatruciu nieznanym środkiem halucynogennym" i wezwali policję. „Policjantów jest chyba więcej niż lekarzy: kryminalni, wydział transportowy, Komitet Śledczy" – napisała po dwóch godzinach Jarmysz. W końcu przyjechali oficerowie kontrwywiadu FSB i zamknęli się z ordynatorem szpitala na naradę.

Po niej wyszedł zastępca ordynatora i powiedział dziennikarzom, że „nie ma żadnej pewności, iż przyczyną jego stanu jest otrucie. To tylko jedna z możliwych przyczyn". „Pokrętne tłumaczenia lekarzy potwierdzają tylko, że to było otrucie. Jeszcze dwie godziny temu gotowi byli mówić wszystko, co wiedzą, teraz grają na czas" – stwierdziła przebywająca w szpitalu Jarmysz. Wieczorem nie wpuszczono tam żony Nawalnego Julii – policja zażądała od niej świadectwa ślubu.

– Właśnie tak wyglądały pierwsze dni mojego otrucia. Oficerowie służb specjalnych przestali wpuszczać kogokolwiek na piętro szpitala, gdzie leżałem. Potrzebowali czasu, by oczyścić mój organizm i ukryć ślady trucizny – wspominał działacz społeczny i znajomy Nawalnego Piotr Wierziłow swoje otrucie we wrześniu 2018 roku. Wszyscy pamiętają go z happeningu podczas finału moskiewskich mistrzostw świata w piłce nożnej w 2018 roku, gdy wbiegł na boisko w policyjnym mundurze i z hasłem „Policja wstępuje do gry".

Wierziłowa przewieziono w końcu do Berlina, gdzie lekarze kliniki Charite stwierdzili „prawdopodobne otrucie". Teraz współpracownicy Nawalnego zaczęli rozważać przewiezienie polityka do Strasburga lub Hanoweru. – Należy go ewakuować do Europy. (...) W Hanowerze jest świetna klinika toksykologiczna – powiedział związany z opozycjonistą lekarz Jarosław Aszimchin.

Reputacja Kremla

Rok przed Wierziłowem ktoś dwukrotnie truł Władimira Kara-Murzę. Stoi on na czele Fundacji Borysa Niemcowa (zamordowanego w 2015 roku). Jednak pierwszą, która zetknęła się z trucizną (i to w herbacie podanej w samolocie), była słynna dziennikarka Anna Politkowska. Otruto ją w 2004 roku, gdy leciała do Biesłanu, w którym terroryści wzięli jako zakładników dzieci ze szkoły. Dziennikarka została wtedy odratowana, zastrzelono ją w 2006 roku.

Sam Nawalny pierwszy raz był prawdopodobnie truty jeszcze latem 2019 roku, gdy siedział w moskiewskim areszcie śledczym.

„Niesamowite, na wieść o obecnym otruciu Nawalnego wszyscy zwrócili wzrok na Putina, jakby chcieli zapytać: Zwariowałeś!? Reputacja to jednak potęga..." – napisał jeden z rosyjskich internautów.

Nie ma jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego władze chciały usunąć opozycjonistę właśnie teraz. – Sądzę, że trwające na rosyjskim Dalekim Wschodzie antyputinowskie protesty i rewolucyjny chaos na Białorusi mogły być ostatecznym powodem (dla Kremla – red.) do uciszenia Nawalnego. (...) Oni wiedzą, że nie da się go powstrzymać (w inny sposób) i jest ogromnie popularny. Chcą go uciszyć na długi czas – sądzi jego przyjaciel i opozycjonista Giennadij Gudkow. Dokładnie odwrotne intencje, ale też Kremlowi, przypisuje były łagiernik i miliarder Michaił Chodorkowski. „To otrucie to tradycyjny dla naszej władzy model »odwracania uwagi« i przesyłania ostrzeżeń. (...) Po wysłaniu na Białoruś wojskowych i cywilnych propagandystów to logiczny krok" – napisał na Twitterze.

„Podejrzewamy, że Aleksieja otruli czymś domieszanym do herbaty. (...) Lekarze mówią, że organizm szybciej wchłonął truciznę z powodu gorącego napoju" – napisała na Twitterze współpracowniczka Nawalnego Kira Jarmysz.

Opozycjonista odwiedził Nowosybirsk i Tomsk, gdzie za miesiąc powinny się odbyć wybory municypalne. W czwartek rano na lotnisku wypił czarną herbatę i wsiadł ze współpracownikami do samolotu lecącego do Moskwy.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997