Dane cytowane w środę przez wszystkie brytyjskie media pochodzą z opublikowanego właśnie raportu dwóch naukowców z prestiżowego University College London. Wynika z nich, że między 2000 a 2011 rokiem składki osób, które przyjechały z innych krajów Unii, były aż o 20 mld funtów większe niż świadczenia, które w zamian otrzymały. Trzy czwarte z tej kwoty (15 mld funtów) Londyn zawdzięcza co prawda imigrantom ze starej Unii, jak Francja czy Hiszpania. Ale także imigranci z Europy Środkowej, w tym Polacy, dołożyli „netto" do brytyjskiego budżetu 5 mld funtów.
Tak się stało z kilku powodów. Po pierwsze, imigranci są znacznie młodsi (średnia wieku to zaledwie 26 lat) od rodzimych Brytyjczyków (41 lat). Dlatego mniej chorują i są bardziej chętni do pracy: aż 81 proc. z nich zarabia. Atutem imigrantów jest też doskonałe wykształcenie. Aż 62 proc. z tych, którzy przyjechali z Europy Zachodniej, ma wyższe wykształcenie, wobec 24 proc. wśród Brytyjczyków. Także wśród przyjezdnych z naszego regionu udział absolwentów szkół wyższych (25 proc.) jest minimalnie większy niż lokalnej ludności.
– Wielka Brytania zdołała przyciągnąć najlepiej przygotowanych imigrantów ze wszystkich krajów Unii. Pokonała nawet Niemcy – twierdzi prof. Christian Dustmann, dyrektor UCL.
Zdaniem autorów raportu, aby wykształcić tak dużą grupę specjalistów, Wielka Brytania musiałaby zainwestować aż 6,8 mld funtów.
W efekcie imigranci z Unii są tak dobrze przygotowani do pracy, że raczej nie muszą korzystać z pomocy państwa. Sięgają aż o 43 proc. rzadziej po pomoc socjalną i o 7 proc. rzadziej po mieszkania socjalne niż rodzimi Brytyjczycy. Spośród 2,3 mln europejskich imigrantów zasiłki dla bezrobotnych dostaje margines: 64 tys. osób, z czego 14 tys. Polaków. Gdy zaś idzie o pomoc niezwiązaną bezpośrednio z pracą (np. na wychowanie dzieci), dostaje ją 113 tys. imigrantów z Unii wobec 4,2 mln Brytyjczyków.