Białorusini wciąż protestują. Nawet na wózkach i o kulach

Białorusini przykuwają się kajdankami w kopalniach i wciąż protestują, nawet na wózkach i o kulach.

Publikacja: 15.10.2020 21:00

Po wyborach 9 sierpnia strajk w Soligorsku wstrząsnął krajem

Po wyborach 9 sierpnia strajk w Soligorsku wstrząsnął krajem

Foto: afp

Aleksander Kurban od ponad 20 lat pracuje jako górnik w Biełaruśkalij, jednym z największych producentów nawozów potasowych w Europie, które posiada swoje kopalnie soli potasowych w Soligorsku na południu Białorusi. Przedsiębiorstwo zatrudnia ponad 16 tys. mieszkańców nieco ponad 100-tysięcznego miasta.

W czwartek Kurban przykuł się kajdankami i przywiązał łańcuchem do konstrukcji metalowych na głębokości 440 metrów pod ziemią. Zgłosił postulaty, którymi już trzeci miesiąc żyje Białoruś: uwolnienie więźniów politycznych, zaprzestanie represji i przeprowadzanie nowych wolnych wyborów. Interweniowała służba ochrony przedsiębiorstwa: łańcuch przecięto, a mężczyznę wyprowadzono na powierzchnię.

Nie chodzi o pieniądze

– W ciągu ostatnich kilku tygodni to już trzeci górnik, który przykuł się kajdankami i odmówił wyjścia z kopalni po zakończeniu zmiany – mówi „Rzeczpospolitej” Maksim Pazniakou, przewodniczący największego w kraju Białoruskiego Niezależnego Związku Zawodowego. Przypomina, że tuż po wyborach i brutalnym stłumieniu protestów w dniach 9–10 sierpnia w Biełaruśkalij doszło do strajku generalnego, który trwał przez kilka dni i całkowicie wstrzymał pracę zakładu. – Łukaszenko straszył strajkujących, że będą musieli pokryć straty spowodowane strajkami. Zwolniono działaczy komitetu strajkowego, pozbawiano premii. Jeden z liderów komitetu Anatol Bakun jest w areszcie – dodaje. Związkowcy przekonują, że Biełaruśkalij, podobnie jak inne najważniejsze przedsiębiorstwa w kraju, funkcjonuje na zwolnionych obrotach z powodu trwającego tam strajku włoskiego.

W najważniejszych białoruskich przedsiębiorstwach strajki nie rozpoczęły się z powodu np. niskiego wynagrodzenia, lecz niechęci do urzędującego od 1994 roku prezydenta. Ekonomiczne postulaty często pojawiają się dlatego, że w świetle białoruskiego prawa strajkujący nie mogą domagać się spełnienia warunków politycznych. – Zarobki na Białorusi nie są zbyt atrakcyjne, ale w największych przedsiębiorstwach wystarczy, by przeżyć. Natomiast górnicy w Biełaruśkalij zarabiają najwięcej na Białorusi – mówi Pazniakou.

To głównie za sprawą producenta nawozów potasowych i powiązanych z nim firm rejon soligorski od lat zajmuje pierwsze miejsce na Białorusi pod względem zarobków. W ubiegłym roku średnia pensja wyniosła tam niemal 1,6 tys. rubli (według ówczesnego kursu równowartość 3,2 tys. złotych). W porównaniu mieszkańcy Szarkowszczyzny w obwodzie witebskim zarabiali średnio zaledwie 600 rubli (1,2 tys. złotych).

Trwająca już trzeci miesiąc rewolucja znacząco pogorszyła sytuację gospodarczą kraju. – Jeżeli teraz protestujący mają postulaty polityczne, to zimą będą mieli dodatkowo ekonomiczne. Gdy zarobki zaczną spadać, będą wypłacane z opóźnieniem, a na dodatek po części w towarach własnej produkcji, to strajki w fabrykach staną się powszechne – mówił w wywiadzie „Rzeczpospolitej” Aleś Alachnowicz, przedstawiciel liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej ds. reform gospodarczych.

Cichanouska postanowiła nie czekać na zimę i zagrać z reżimem va banque.

Ultimatum dla reżimu

– Jednoczcie się i kontynuujcie walkę – apelowała w środę do białoruskich robotników. Zapewniała, że każdy represjonowany otrzyma pomoc prawną, a w razie potrzeby finansową. Zwolnionym pomaga już kilka fundacji utworzonych przez Białorusinów mieszkających na Zachodzie, w tym w Polsce. Liderka opozycji demokratycznej przypominała, że termin postawionego ostatnio reżimowi ultimatum upływa 25 października. Do tego czasu Łukaszenko ma podać się do dymisji i ogłosić nowe wybory. W przeciwnym wypadku Cichanouska zapowiadała ogólnokrajowy protest, strajki generalne i blokadę dróg. Władze w Mińsku sprawy nie komentują.

– Wygląda na to, że jej sztab w ten sposób postanowił odpowiedzieć na krytykę, że nie ma planu działań – mówi „Rzeczpospolitej” znany białoruski politolog Aliaksandr Klaskouski. – To odważne i zarazem ryzykowne zagranie. Jeżeli się nie uda, to może rozczarować najaktywniejszą część Białorusinów – dodaje.

Po protestujących w poniedziałek emerytach, w czwartek na ulice stolicy wyszli inwalidzi – o kulach i na wózkach. Również oni domagają się odejścia dyktatora.

Aleksander Kurban od ponad 20 lat pracuje jako górnik w Biełaruśkalij, jednym z największych producentów nawozów potasowych w Europie, które posiada swoje kopalnie soli potasowych w Soligorsku na południu Białorusi. Przedsiębiorstwo zatrudnia ponad 16 tys. mieszkańców nieco ponad 100-tysięcznego miasta.

W czwartek Kurban przykuł się kajdankami i przywiązał łańcuchem do konstrukcji metalowych na głębokości 440 metrów pod ziemią. Zgłosił postulaty, którymi już trzeci miesiąc żyje Białoruś: uwolnienie więźniów politycznych, zaprzestanie represji i przeprowadzanie nowych wolnych wyborów. Interweniowała służba ochrony przedsiębiorstwa: łańcuch przecięto, a mężczyznę wyprowadzono na powierzchnię.

Pozostało 83% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997