-Jesteśmy kilka metrów od mety, ale jak zazwyczaj końcówka jest najtrudniejsza - oświadczył Laurent Fabius, szef francuskiej dyplomacji, który powrócił w środę wieczorem nieoczekiwanie do Lozanny. Wyjechał wcześniej rozczarowany przebiegiem negocjacji.
Prowadzi je z Iranem grupa sześciu państw złożona z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ plus Niemcy. Chodzi o zniesienie sankcji ONZ, USA oraz UE wobec Iranu, w zamian za wyrzeczenie się przez ten kraju aspiracji do posiadania broni atomowej. Celem rozmów w Lozannie jest ustalenie tekstu ramowego porozumienia politycznego, które do 30 czerwca tego roku miałoby zostać wypełnione konkretnymi ustaleniami natury technicznej, dotyczącymi systemu międzynarodowej kontroli nad irańskim programem atomowym. Porozumienie miałoby obowiązywać przez co najmniej 10 lat. Wynegocjowanie jego ostatecznego kształtu będzie zadaniem nie mniej trudnym niż obecne negocjacje.
Wydaje się jednak, że obie strony dążą do porozumienia. Szef niemieckiej dyplomacji Frank -Walter Steinmeier oświadczył w środę późnym wieczorem, że to Iran powinien wyjść z inicjatywą przełamująca obecny impas. Teheran pragnie jednak zachować prawo do posiadania określonej ilości wirówek do wzbogacania uranu. Domaga się także natychmiastowego zniesienia sankcji. USA chcą je znosić stopniowo, zawieszając je przy tym tak, aby mogły zostać wprowadzone w każdej chwili, gdyby Iran naruszył warunki porozumienia.
Sankcje nałożone na Iran sprawiają m.in., że kraj ten może eksportować 1 mln baryłek ropy dziennie. Produkuje jednak 2,8 mln i pragnie eksportować więcej. W oczekiwaniu na porozumienie w Lozannie rynki zareagowały spadkiem cen ropy do poziomu ok. 55 dol. za baryłkę.