Agonia królestwa w sercu Unii Europejskiej. Czy Belgia przestanie istnieć?

Coraz więcej wskazuje na to, że 1 stycznia kraj przejął przewodnictwo w Unii po raz ostatni. Potem przestanie istnieć.

Aktualizacja: 02.01.2024 06:22 Publikacja: 02.01.2024 03:00

Flamandzcy nacjonaliści chcą, aby Bruksela stała się stolicą ich nowego państwa

Flamandzcy nacjonaliści chcą, aby Bruksela stała się stolicą ich nowego państwa

Foto: adobestock

Plan Toma Van Griekena jest prosty. W czerwcu kierowane przez niego skrajnie prawicowe ugrupowanie Vlaams Belang (VB, Flamandzka Sprawa) wygrywa wybory i buduje w parlamencie prowincji większościową koalicję z Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA), inną partią nacjonalistyczną. Następnie przyjmuje deklarację o niepodległości Flandrii i proponuje Walonii i Brukseli, pozostałym dwóm częściom składowym istniejącego od 1830 roku królestwa, negocjacje nad warunkami rozwodu. A jeśli odpowiedź będzie odmowna, jednostronnie buduje oddzielne państwo.

Ten plan jeszcze niedawno wydawał się czystą fantazją. Ale już nią nie jest. Grieken zbudował ugrupowanie, które z około 25 proc. poparcia zajmuje od wielu miesięcy w sondażach pierwsze miejsce wśród sił politycznych we Flandrii i drugie (po dominującej w Walonii Partii Socjalistycznej) na poziomie federalnym. A razem z N-VA (23 proc.) ma bezwzględną większość w parlamencie w Antwerpii.

Kordon sanitarny wokół Flamandzkiej Sprawy

Siłę Vlaams Belang czerpie przede wszystkim z niechęci Flamandów do narastającej fali emigracji. Ale także ze słabych perspektyw wzrostu gospodarczego i drożyzny. Do tej pory jego ugrupowanie było otoczone kordonem sanitarnym: nikt nie wchodził z nim w koalicję. Dlatego choć celem N-VA również jest budowa niezależnej Flandrii, to trwa ona w koalicji z liberalnym Open VLD i chadecką CD&V. Ale jeśli wierzyć sondażom, ta trójka po wyborach nie będzie miała większości. I wtedy przed liderem N-VA i burmistrzem Antwerpii Bartem De Weverem stanie epokowa decyzja, czy wejść w alians z Griekenem.

Ale nie tylko arytmetyka wyborcza w parlamencie w Antwerpii powoduje, że przyszłość Belgii wydaje się być przesądzona. Bez Vlaams Belang może okazać się również niemożliwe zbudowanie rządu federalnego. W 2010 królestwo pobiło rekord długości formowanie nowego gabinetu: 500 dni. Teraz może do tego nie dojść nigdy.

Belgia. Na południu kraju rośnie lewicowy radykalizm

Sytuację pogarsza nie tylko coraz dłuższa lista animozji między Flamandami i Walonami, lecz także sukces na południu kraju innego radykalizmu: lewicowego. Tu już na drugie miejsce w sondażach wysunęła się Partia Pracujących Belgii (PTB), ugrupowanie o korzeniach komunistycznych, jeśli nie stalinowskich. To podobnie jak Vlaams Belang partner, z którym trudno współpracować.

– Niezależna Flandria rodzi się dlatego, że Belgia nie funkcjonuje, a nie Belgia się rozpada z powodu flamandzkiego nacjonalizmu – tłumaczy portalowi Politico Ivan De Vadder, czołowy belgijski politolog.

x

Czytaj więcej

Pół wieku stabilności. Królowa Danii Małgorzata II oddaje tron

Plan De Wevera nie jest zresztą dużo bardziej łaskawy dla przyszłości królestwa od tego kreślonego przez Griekena. Przy optymistycznym założeniu, że po wyborach w czerwcu 2024 roku uda się ukształtować nowy rząd Belgii i Flandrii, a Vlaams Belang nie będzie odgrywał w nim pierwszej roli, chce on przeprowadzić kolejną reformę decentralizacyjną. Tym razem byłaby ona radykalna: z federacji kraj stopniowo przekształciłby się w konfederację. To układ, w którym znika rząd federalny, a regiony przejmują w zasadzie wszystkie kompetencje.

Bruksela bankrutem bez Antwerpii? Spór o stolicę

Aby dojść do takiego punktu, Belgia przeszłą długą drogę. Powstała w 1830 roku w pewnym sensie przypadkowo: jako kompromis z odmawiającą jakiegokolwiek odejścia od postanowień kongresu wiedeńskiego carskiej Rosji. W ten sposób w granicach kraju mniejszego od Mazowsza znalazły się narody, które mają ze sobą niewiele wspólnego. Francuskojęzyczni Walonowie są już częścią romańskiej, chciałoby się powiedzieć, południowej Europy. Flamandowie to zaś Europa germańska, północna. Tę kulturową przepaść pogłębia podział językowy: na północy mówi się tylko po flamandzku, na południu tylko po francusku. Jedynie Bruksela jest dwujęzyczna.

Wyjście faktyczne lub formalne Flandrii z królestwa oznaczałoby tragiczną sytuację pozostałych części kraju. Bez transferów z Antwerpii tak Walonia, jak i Bruksela są bankrutami. Coraz częściej słychać więc, że Walonowie staraliby się w takim przypadku wstąpić do Francji. Katoliccy Flamandowie czują natomiast silną odrębność w stosunku do protestanckich Holendrów. Żywią ambicję budowy odrębnego państwa. Mają też po temu duże atuty, jak choćby Antwerpia, drugi co do wielkości port Europy. Walonia takich ambicji nie ma.

Jednak odrębnym problemem jest Bruksela. Otoczona przez Flandrię w 80 proc. jest zamieszkała przez ludność francuskojęzyczną. Grienken chce ją włączyć do nowego państwa, wręcz uczynić z niej jego stolicę. Zapowiada, że ludność francuskojęzyczna zachowa wszelkie prawa. Wątpliwe jest jednak, czy uda mu się gładko ten proces przeprowadzić.

Pozostaje kwestia uznania nowego państwa przez pozostałe kraje Unii Europejskiej. Tu w końcu znajdują się najważniejsze instytucje Wspólnoty. Niektórzy wskazują na przykład Katalonii, której nie udało się przed sześciu laty przekonać resztę UE do uznania wyniku nielegalnego referendum i nowego państwa. Uważają, że będzie podobnie z Flandrią. To jednak błędne rozumowanie. Katalońskiej niezależności sprzeciwiała się potężna Hiszpania, tu takiej roli nie przejmie żadne państwo, bo Belgii nie będzie. Wielu wręcz odetchnie z ulgą na wiadomość, że przestanie istnieć dysfunkcyjne państwo belgijskie. Ale pod warunkiem, że jego rozpad nie okaże się zaraźliwym przykładem dla innych, bo z tego Unia mogłaby się już nie podnieść.

Geneza powstania Belgii
Spadek po Filipie II

Mniejsza niż województwo mazowieckie Belgia łączy w sobie francuskojęzycznych Walonów i mówiących po niderlandzku Flamandów. Przedstawicieli Europy romańskiej i germańskiej. A więc społeczności, które nijak do siebie nie przystają.

Przyczyn trzeba szukać w XVI wieku, kiedy król Hiszpanii Filip II, który stał na czele „imperium, nad którym słońce nie zachodzi”, musiał jednak ulec rewolucji protestanckiej w prowincjach, które dziś składają się na Holandię.

Trzy wieki później, na kongresie wiedeńskim w 1815 roku, postanowiono co prawda ponownie połączyć oba terytoria: potężna Holandia miała zapewnić, że wychodząca z ery napoleońskiej Francja nie będzie już zagrażać reszcie Europy. Eksperyment przetrwał jednak tylko 15 lat: południowe, katolickie prowincje zbuntowały się, a zajęty powstaniem listopadowym car Mikołaj I nie był w stanie spacyfikować rewolucji.

Nowy kraj, który odwołując się do nazwy rzymskiej prowincji, został nazwany Belgią, był co prawda jednolity pod względem religijnym, ale już nie kulturowym i etnicznym. Do lat 70. XX wieku absolutną dominację miała w nim francuskojęzyczna burżuazja. Jej atutem było ogromne imperium kolonialne w Kongu, eksploatowane za cenę śmierci wielu milionów lokalnych mieszkańców. A także przemysł hutniczy opierający się na wydobyciu węgla w Walonii.

To wszystko jednak padło, a oparta na elastycznych przedsiębiorstwach Flandria stopniowo stała się bogatsza od południowej sąsiadki. I wymuszała kolejne reformy, które przekształciły kraj w luźną federację. Dziś łączy go zasadniczo król, drużyna piłki nożnej i system socjalny.

Plan Toma Van Griekena jest prosty. W czerwcu kierowane przez niego skrajnie prawicowe ugrupowanie Vlaams Belang (VB, Flamandzka Sprawa) wygrywa wybory i buduje w parlamencie prowincji większościową koalicję z Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA), inną partią nacjonalistyczną. Następnie przyjmuje deklarację o niepodległości Flandrii i proponuje Walonii i Brukseli, pozostałym dwóm częściom składowym istniejącego od 1830 roku królestwa, negocjacje nad warunkami rozwodu. A jeśli odpowiedź będzie odmowna, jednostronnie buduje oddzielne państwo.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997