– To niedopuszczalne, aby w czasie wojny przedstawiciele krajów w nią zaangażowanych mieli wygłaszać swe poglądy na forum neutralnej Republiki Austrii – twierdzi Herbert Kickl, szef klubu parlamentarnego prawicowych populistów z Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ).
Ugrupowanie to jest wprawdzie od trzech lat w opozycji, ale przewodniczący austriackiego parlamentu wziął tę opinię pod uwagę i uznał, że prezydenta Ukrainy zaprosić nie wypada, w trosce o dobre imię pielęgnującej neutralność Austrii. Tym bardziej że, obok FPÖ, także druga partia opozycyjna socjaldemokratyczna SPÖ miała zastrzeżenia.
Wprawdzie ugrupowania koalicji rządowej opowiedziały się za wysłuchaniem Zełenskiego, ale stanęło na tym, że neutralności, tak właśnie rozumianej, trzeba bronić, nawet w sytuacji jawnej i brutalnej agresji rosyjskiej na sąsiedni kraj. Ustanowienie wieczystej neutralności Austrii było warunkiem wycofania się Armii Czerwonej z tego kraju w 1955 r.
Czytaj więcej
- Nie potrzebujemy zamrożonego konfliktu na terytorium naszego państwa. Wyjaśniłem to podczas spotkania z naszymi polskimi kolegami - oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, odnosząc się w rozmowie z niezależnymi rosyjskimi mediami do kwestii ewentualnego zorganizowania misji pokojowej na terenie Ukrainy, o czym mówił wcześniej wicepremier Jarosław Kaczyński.
Tuż przed rosyjską agresją Karoline Edtstadler, minister ds. europejskich, zapewniała „Rzeczpospolitą”, że Austria jako państwo neutralne nie jest neutralne wobec gróźb, przemocy i łamania prawa międzynarodowego, a integralność Ukrainy powinna być niewzruszona.