Oficjalnie nazwisk ministrów nie podano. Zieloni mają już swych kandydatów na pięć tek ministerialnych z Robertem Habeckiem na czele jako szefem potężnego resortu gospodarki i klimatu oraz Annaleną Bearebock w roli szefowej dyplomacji. Musi ich jeszcze wraz z umową koalicyjną zaakceptować zdalnie 125 tys. członków partii, co potrwa dziesięć dni. Nikt nie liczy się tu z niespodziankami i w drugim tygodniu grudnia Bundestag dokona zapewne elekcji Olafa Scholza na kanclerza.
Podział ról w koalicji jest widoczny i odzwierciedlony w rozdziale ministerstw pomiędzy poszczególne ugrupowania. SPD ma dbać o sprawy socjalne, FDP zajmie się finansami, a w kompetencji Zielonych jest klimat i związana z tym modernizacja gospodarki.
Ta ostatnia sprawa jest centralnym elementem całego programu. – Koalicja rzuca Niemcy na głęboką wodę bezprecedensowego przełomu. Jest zapisane w gwiazdach, czy Niemcy wyjdą z tego równie silne, jak wchodząc – skomentował program klimatyczny „Frankfurter Allgemeine Zeitung", zaznaczając, że zgodnie z zamierzeniami nowego rządu Niemcy mają uzyskać neutralność klimatyczną zaledwie w okresie jednego pokolenia.
Szukanie miliardów
– Niesie to ze sobą różne zagrożenia, jak chociażby obarczenie państwa ogromnymi kosztami transformacji gospodarczej. Sama idea zakłada także, że niemiecka gospodarka ma opanować rynki w sferze technologii klimatycznych, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy to się uda – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Thomas Pogundtke, politolog z uniwersytetu im. Heinricha Heinego z Düsseldorfu.
Jak wynika z informacji medialnych, w początkowym okresie nie powinno być kłopotów z finansowaniem przeforsowanej przez Zielonych transformacji klimatycznej.