To jest przełom w przeszło 70-letniej historii NATO. Do 2001 r. priorytetem pozostawało dla niego powstrzymanie najpierw radzieckiej, a potem rosyjskiej potęgi. Później sojusz skoncentrował się na powstrzymaniu zagrożenia, jakie niesie międzynarodowy terroryzm. Jednak w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla „Financial Times" sekretarz generalny paktu Jens Stoltenberg zapowiedział, że „powstrzymanie groźby, jaką stanowią Chiny, będzie kluczowym elementem sensu istnienia NATO".
– Chiny już zagrażają bezpieczeństwu Europy poprzez coraz większy potencjał w cyberprzestrzeni, nowe technologie i strategiczną broń atomową dalekiego zasięgu – wskazał były premier Norwegii – NATO jest sojuszem Ameryki Północnej i Europy. Ale to jest region, który staje w obliczu wyzwań o charakterze globalnym. Gdy więc zastanawiamy się, jak wzmocnić nasze wspólne bezpieczeństwo, nie możemy pominąć coraz większego znaczenia Chin.
Chińskie zagrożenie znajdzie się w nowej doktrynie strategicznej sojuszu, która zostanie przyjęta latem.
Biden nie wierzy Europie
Chińskie zagrożenie znajdzie się w nowej doktrynie strategicznej sojuszu, która zostanie przyjęta latem przez przywódców 30 państw członkowskich. Dotychczasowa doktryna przyjęta w 2010 r. w ogóle nie wymienia Chin. Jeszcze na szczycie NATO w 2019 r. w Londynie sprawę chińską potraktowano z przymrużeniem oka. W deklaracji przyjętej w wyniku tego spotkania można przeczytać: „rosnący wpływ Chin i prowadzona przez nie polityka zagraniczna oznacza zarówno szanse jak i wyzwanie, które musimy wspólnie jako sojusz podjąć". Dwuznaczna formuła była wynikiem kompromisu między administracją Donalda Trumpa, która już dostrzegała chińskie niebezpieczeństwo, a Niemcami i Francją, które stawiały przede wszystkim na robienie biznesu z Chińczykami i nie chciały wchodzić na kolizyjny kurs z Pekinem.
Od przejęcia władzy przez Joe Bidena w styczniu 2021 r. Ameryka przestała jednak brać pod uwagę opory europejskich sojuszników. Co prawda na szczycie w Brukseli 14 czerwca nowy prezydent USA ogłosił, że „Stany wróciły", aby bronić Europy. Jednak Biały Dom bardzo szybko doszedł do wniosku, że nie można liczyć na to, iż Berlin, Paryż i szerzej Unia z własnej woli będą chciały zaangażować się przeciw Chinom. Amerykanie uznali więc, że trzeba im to zatem narzucić. Już trzy miesiące po brukselskim szczycie, bez ostrzeżenia Paryża, Biden doprowadził więc do zerwania przez Australię „kontraktu stulecia" na zakup okrętów podwodnych i zawiązania amerykańsko-brytyjsko-australijskiego sojuszu wokół budowy łodzi podwodnych o napędzie atomowym z USA.