Komisja celuje w 1 czerwca jako datę, gdy system będzie w pełni sprawdzony i operacyjny. Od tego momentu każde państwo UE będzie mogło się do niego podłączyć.
– Na razie Polski w tym nie ma, bo nie dostarczyliśmy danych. Mam nadzieję, że nie skończy się na tym, że w ogóle nas w tym nie będzie – mówi Andrzej Halicki, eurodeputowany PE, wiceprzewodniczący Komisji Sprawiedliwości, Swobód Obywatelskich i Spraw Wewnętrznych w PE, która zajmuje się certyfikatem.
Spór o testy
Techniczne próby realizowane są równolegle do prac legislacyjnych. Projekt Komisji Europejskiej jest teraz przedmiotem negocjacji między PE a unijną Radą, z udziałem Komisji Europejskiej – tzw. trilogów. Drugi z nich odbywał się we wtorek i prezydencja portugalska, negocjująca w imieniu Rady, jest optymistyczna.
– Parlament ma poczucie pilności – powiedziała Ana Zacarias, minister ds. europejskich. Według niej do rozstrzygnięcia pozostaje przede wszystkim kwestia ceny testów. – Eurodeputowani chcą, żeby były one darmowe, ale tego nie można państwom narzucić – powiedziała. Problemem może być także, jakie szczepionki będą uprawniały do otrzymania dokumentu. Eurodeputowani chcą, żeby tylko autoryzowane przez Europejską Agencję Leków, co może wywołać sprzeciw Węgier, szczepiących na masową skalę preparatami rosyjskim i chińskim.
Paszport do kina?
Zielony cyfrowy certyfikat może też zmienić swoją nazwę, bo PE chciałby, żeby był to unijny certyfikat Covid-19. – To lepsza nazwa – przyznała Zacarias.
Ma on zawierać jedną z trzech informacji. Czy posiadacz jest zaszczepiony? Czy ma negatywny wynik testu? Czy ma przeciwciała po przebyciu Covid-19? Bruksela planuje jego użycie jako dokumentu przywracającego swobodę podróżowania w UE. Zamiast chaosu indywidualnych rozwiązań czy bilateralnych umów będzie – prawdopodobnie już od 21 czerwca – jeden standard. Niektóre państwa chcą też wykorzystywać ten dokument do celów wewnętrznych, np. do wejścia na wydarzenia publiczne czy nawet większe prywatne imprezy. Taką propozycję przygotowuje np. Belgia.