Muzyk Justin Koerner powiedział dziennikarzowi, że spędził noc, grając z kolegami z zespołu w jednym z klubów muzycznych, po czym poszedł spać w swoim aucie. I - jak mówi - śniło mu się, że ktoś usiadł mu na głowie, ale też wskoczył na przednie siedzenie.
Według komunikatu policji z Newark nie był to sen. Faktycznie, ktoś w niedzielny poranek odjechał samochodem, ze śpiącym muzykiem w środku. Gdy złodziej zorientował się, że na tylnym siedzeniu ktoś się znajduje, wyskoczył z auta. Koerner mówi, że obudził się, w osłupieniu wskoczył na przednie siedzenie, ale nie zapobiegł rozbiciu jadącego auta. Po tym zdarzeniu... z powrotem usnął.
Po przebudzeniu szczegóły zdarzenia były dla Koernera mgliste. Wysiadł z samochodu i zobaczył, że wokół auta zgromadzili się ludzie. Dojrzał ślady auta na trawniku i zniszczone krzaki, po czym zdał sobie sprawę, że wcale nie śnił.
Pierwsze skojarzenie wydawało się oczywiste, ale mężczyznę zbadano alkomatem, który nic nie wykazał w wydychanym powietrzu. Przybyli policjanci wciąż byli podejrzliwi, gdy jeden z funkcjonariuszy wpadł na pomysł przejrzenia zapisu monitoringu z jednego z okolicznych domów. Na nagraniach rzeczywiście można było zobaczyć osobę wsiadającą do auta, włączającą silnik, po czym po chwili salwującą się ucieczką.
Koerner powiedział, że dzięki nagraniu nie musiał udowadniać, że jest niewinny. Policja zapowiedziała jednak, że na razie nie udostępni filmu, ponieważ jest to materiał dowodowy w śledztwie.