„40 lat niewiary we własne możliwości opadło z całego kraju” – powiedział socjolog Thomas Druyen po odbywających się w Niemczech Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 2006 roku, w których niemiecka drużyna narodowa zdobyła brązowy medal. Przez cztery tygodnie setki tysięcy kibiców zamieniło kraj w jedną wielką strefę kibica, celebrując nie tylko sukcesy ukochanej drużyny czy piłkę w ogóle, lecz w pewnym stopniu także siebie. „To nie był tylko niemiecki patriotyzm, to była forma kosmopolityzmu, ponieważ wszyscy radowali się wspólnie. Nie cieszyli się z powodu kogoś lub czegoś. To radość była celem samym w sobie – powiedział Druyen w rozmowie z Sönke Wortmannem, reżyserem filmu „Niemcy. Letnia bajka” (2006) o drodze niemieckiej drużyny piłkarskiej do brązowego medalu podczas MŚ w 2006. Wortmann jest także autorem głośnego filmu „Cud w Bernie” (2003), który nawiązuje do słynnego finału futbolowych MŚ w 1954 roku, gdy zespół RFN pokonał w finałowym meczu węgierskich faworytów. Wortmann przedstawia w nim zarazem obraz powojennych Niemiec. Tytuł „letniej bajki” (niem. Sommermärchen) odwołuje się do satyrycznego utworu Heinricha Heinego z 1844 roku – „Niemcy. Baśń zimowa”.
I teraz, 18 lat po wywiadzie udzielonym Wortmannowi, Thomas Druyen spotkał się z DW, by porozmawiać o niemieckiej bajce w obliczu zbliżających się Mistrzostw Europy, które odbędą się w Niemczech od 14 czerwca do 14 lipca tego roku.
Czytaj więcej
PKP Intercity ma dobrą wiadomość dla kibiców wybierających się na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej do Niemiec. Przewoźnik z tej okazji uruchomi dodatkowe pociągi z Warszawy w niższych cenach.
DW: Jak długo utrzymywał się Twoim zdaniem efekt letniej bajki z 2006 roku?
Thomas Druyen: Piłka nożna to jedna z niewielu dyscyplin, w których nawet porażka nie powoduje, bądź zdarza się to bardzo rzadko, że emocje przeradzają się w nienawiść. Ten sport jest błogosławiony także dlatego, że ma zasady, które akceptuje cały świat. W 2006 roku siła futbolu sprawiła, że sceptyczny, bojący się ryzyka, wręcz fanatycznie podchodzący do kwestii bezpieczeństwa naród, naprawdę otworzył ramiona i celebrował wielkie święto. Dla mnie, podobnie jak dla milionów innych ludzi, był to wspaniały moment w życiu. Pamięć o tym jest trwała, w sensie tęsknoty. Nadal utrzymuje się również międzynarodowa akceptacja naszej istoty, naszej humanitarności. Dużo podróżuję po całym świecie i nikt nigdy mi nie współczuł, że pochodzę z Niemiec. Przerażające jest jednak to, jak daleko jesteśmy obecnie od jednoczącego doświadczenia i poczucia wspólnoty z 2006 roku. To katastrofalny rozwój. Może była to tylko letnia bajka, a nie letnia rzeczywistość.