W Rosji wszystko jest największe, awaria internetu też

We wtorek po południu przestała działać prawie cała domena .ru, możliwe że z powodu przygotowań do jej całkowitego odcięcia od świata.

Publikacja: 31.01.2024 17:21

Przez dwie godziny w Rosji działało tylko kilka komunikatorów (w tym Telegram).

Przez dwie godziny w Rosji działało tylko kilka komunikatorów (w tym Telegram).

Foto: kremlin.ru

„Awaria planetarnych rozmiarów (…) możliwe że największa w historii internetu” – piszą obecnie Rosjanie w sieciach społecznościowych. Użytkownicy internetu w największych miastach (zarówno w europejskiej, jak i azjatyckiej części Rosji) nie mogli otworzyć żadnej strony internetowej, w tym sieci społecznościowych i usługowych (bankowych, sklepów internetowych etc.). Przestał działać również mobilny Internet i prawie wszystkie aplikacje na telefonach komórkowych. Przez dwie godziny w kraju działało tylko kilka komunikatorów (w tym Telegram).

„Nic nie działa. (…) Początek internetowej dezintoksykacji” – pisała w jednym z nich kremlowska propagandystka Olga Skabiejewa. Z zagranicy również nie można było otworzyć żadnej strony z końcówką .ru. Rosjanie za to mogli oglądać zagraniczne, choć niewielu to robiło.

Awaria w rosyjskim internecie. Co się zepsuło?

Nadal jednak nie wiadomo, co było przyczyną awarii. Niezależni eksperci wiążą ją z problemami z DNS. Domain Name Service to system przekształcania literowych nazw stron (np. rp.pl) w cyfrowe adresy IP, dzięki którym użytkownicy szybko odnajdują pożądane zasoby sieci. „Powstał techniczny problem, wpływający na działanie strefy .ru, związany z globalną infrastrukturą DNSSEC” – potwierdziło rosyjskie ministerstwo cyfryzacji, choć nieco ezopowym językiem.

Czytaj więcej

Ślub z nieboszczykiem? W Rosji chcą zmienić prawo

 „W strefie .ru rozleciał się DNSSEC” – skonkretyzował ekspert Filipp Kulin. DNSSEC to zbiór rozszerzeń DNS w postaci cyfrowych podpisów, które mają chronić i potwierdzać autentyczność internetowych adresów.

„Gdy wprowadzamy adres internetowym w pole wyszukiwania przeglądarki, to ona najpierw kieruje się do czegoś w rodzaju „książki adresowej” czyli DNS, by tam otrzymać dane o adresie IP, na który powinna się skierować, by dotrzeć do potrzebnej nam strony. (…) DNS zaś ma ochronę w postaci cyfrowego podpisu, który nazywa się DNSSEC. To on chroni „książkę adresową” przed działaniami oszustów” – wyjaśniał niezależny, rosyjski portal „Sietiewyje Swobody” („Wolności w sieci”) rosyjskim internautom, zaniepokojonym, jak to wszystko działa.

Czytaj więcej

"Tajna rezydencja Putina". Trzy budynki, lądowisko i system obrony powietrznej

Tyle, że właśnie przestało działać. Po dwóch godzinach wszystko wróciło mniej więcej do normy.

Kto stoi za awarią w Rosji? Hakerzy, ukraiński wywiad czy zwykłe niechlujstwo

Władze jednak nie poinformowały co było przyczyną katastrofy, poza pierwszym, niezbyt zrozumiałym komunikatem sugerującym jakieś działania z zewnątrz kraju.

Niezależni eksperci w Rosji dopatrzyli się trzech możliwości. Pierwszą, rzecz jasna był atak hakerski. Ale dotychczas żadnej takiej grupie nie udało się doprowadzić do awarii w skali całego kraju.

Co prawda między Rosją a Ukrainą trwa zajadła wojna hakerska, ale Kijów nie chwalił się aż takimi sukcesami. Tuż przed awarią ukraiński wywiad wojskowy poinformował, że jego łupem padł serwer łączności specjalnej rosyjskiego ministerstwa obrony, ale sam atak miał miejsce kilka dni wcześniej.

Drugą możliwością był błąd popełniony przez administratorów całej domeny .ru. „Ktoś zapuszczał na serwerach jakąś aplikację i efekt przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Teraz czyszczą serwery z błędnego oprogramowania” – śmiał się jeden z rosyjskich ekspertów.

Budowanie „suwerennego internetu” w Rosji

Ale większość znawców tematu wybierała jednak trzecią możliwość: „nieudany eksperyment z testowaniem pracy Runetu (rosyjskiego segmentu internetu — red.) w warunkach izolacji”.

Klapa eksperymentu miała polegać na tym, że wszyscy rosyjscy użytkownicy stracili dostęp do stron internetowych, gdy w zamyśle tylko z zewnątrz kraju nie można byłoby się do nich dostać. Również ruch z Rosji poza granicę powinien zostać zlikwidowany, a tymczasem strony zagraniczne były dostępne.

Czytaj więcej

W Rosji uchwalono ustawę o konfiskacie mienia za "fałszerstwa" na temat armii

Niektórzy programiści przekonywali, że tego rodzaju eksperymenty prowadzonoby w nocy albo w dni wolne od pracy, gdy jest mniej użytkowników. Mimo to niewiele jednak osób miało wątpliwości, że awaria związana była właśnie z próbą odcięcia kraju od światowej sieci – jak w Korei Północnej z jej siecią Kwangmyong.

„Rosyjskie władze dawno uprzedzały, że postarają się skierować wszystkich rosyjskich użytkowników z kraju na „narodowy serwer DNS”. Prawdopodobnie dokładnie to właśnie się odbywa z mnóstwem stron internetowych w strefie .ru” – podsumowały „Sietiewyje swobody”.

Ćwiczenia w dobrowolnej izolacji

W 2019 roku Duma przyjęła ustawę o „suwerennym internecie”, która przewidywała możliwość odcięcia rosyjskiej części sieci od świata. Nakazywała również przeprowadzanie dorocznych „ćwiczeń” w tej dziedzinie. Ostatnie takie odbyły się 4-5 lipca ubiegłego roku.

Od początku obecnego roku zaś nadchodzą informacje od dużych awariach internetu w Rosji, które odcinają całe regiony. Najnowsza (przed globalną) miała miejsce w północno zachodniej części kraju (Petersburg, Psków, Karelia i okolice). Władze tłumaczyły to niejasno koniecznością skoordynowania ruchu internetowego z rozstawianymi w regionie systemami obrony powietrznej – po celnych, ukraińskich atakach na terminale w Petersburgu.

Ale najwyraźniej nic to nie dało (albo nie taki był cel odłączeń) bowiem już w środę ukraiński dron trafił fabrykę mazutu w Petersburgu.

Większość ekspertów uważa, że awaria była kolejnym krokiem do całkowitego odizolowania rosyjskiego internetu poprzez skierowanie ruchu w sieci na „narodowe serwery”. Władze mogą łatwo wtedy kontrolować kto i co odwiedza w internecie oraz równie łatwo odcinać dostęp do niewygodnych treści. Lub całej sieci poza granicami Rosji.

„Awaria planetarnych rozmiarów (…) możliwe że największa w historii internetu” – piszą obecnie Rosjanie w sieciach społecznościowych. Użytkownicy internetu w największych miastach (zarówno w europejskiej, jak i azjatyckiej części Rosji) nie mogli otworzyć żadnej strony internetowej, w tym sieci społecznościowych i usługowych (bankowych, sklepów internetowych etc.). Przestał działać również mobilny Internet i prawie wszystkie aplikacje na telefonach komórkowych. Przez dwie godziny w kraju działało tylko kilka komunikatorów (w tym Telegram).

Pozostało 92% artykułu
Społeczeństwo
Facebook i TikTok dozwolone od lat 16? Ustawa jest już w australijskim parlamencie
Społeczeństwo
Rosji brakuje pieniędzy na wojnę. Ale noworoczne imprezy będą huczne
Społeczeństwo
Samolot trafiony pociskiem. Ewakuowano pasażerów
Społeczeństwo
Agenci z Białorusi są w Polsce. Pokazujemy, jak działa wywiad Aleksandra Łukaszenki
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Ujawniamy, jak Aleksander Łukaszenko umieścił agentów w Polsce