W 1994 r. 35 tysięcy mieszkańców Kuby przedostało się na tratwach do USA. W rekordowym 1980 r. – około 125 tysięcy. Tym razem eksperci spodziewają się jeszcze wyższych liczb. W kwietniu amerykańskie władze naliczyły ponad 35 tysięcy obywateli Kuby na południowo-zachodniej granicy. Prawie tyle, co w całym 2021 r.
W przeciwieństwie do poprzednich fal, gdy uchodźcy próbowali się dostać do USA przez wody oceanu, tym razem większość rusza lądem przez Panamę, Nikaraguę i Meksyk. Zachęceni poluzowaniem ograniczeń w podróżowaniu oraz m.in. zniesieniem wymogów wizowych przez Nikaraguę, Kubańczycy ustawiają się przed ambasadami obcych krajów po wizy.
Komunistyczne kubańskie władze winę za kryzys na wyspie zrzucają na USA
Sprzedają wszystko, co mają, i uciekają ze swojego kraju głównie z powodu kryzysu gospodarczego, z którym rząd nie może sobie poradzić. Kuba mocno ucierpiała w czasie pandemii, gdy z powodu lockdownów i strachu przed wirusem turystyka, na której w dużej mierze opierała się gospodarka kraju, prawie zamarła. Potem rząd wycofał system podwójnej waluty, zostawiając w obiegu tylko kubańskie peso. Przyczyniło się to do galopującej inflacji oraz większej kontroli rządowej. Kraj nie ma gotówki, żeby kupić najpotrzebniejsze produkty – od jedzenia przez leki po benzynę.
– Brakuje wszystkiego, a przede wszystkim nabiału. Owoce czy mięso kosztują wielokrotnie więcej niż rok temu – mówił w wywiadzie dla amerykańskiego National Public Radio kubański ekonomista Omar Everleny.