Świadkowie przekazali lokalnej telewizji, że widzieli atak na pływaka ubranego w kombinezon. Przekazali, że mężczyzna pływał w oceanie, gdy nagle został zaatakowany przez rekina.
- Usłyszeliśmy krzyk i odwróciliśmy się. Wyglądało to tak, jakby samochód wylądował w wodzie. Wszędzie była krew - powiedzieli.
Inny świadek oszacował, że rekin miał 4,5 metra długości.
Rząd stanu Nowa Południowa Walia wydał miliony dolarów na technologię, próbując ograniczyć ataki rekinów wzdłuż wybrzeża w związku z zaniepokojeniem opinii publicznej. Wykorzystano do tego drony i stacje nasłuchu, które mogą śledzić żarłacze białe i wysyłać sygnały alarmowe, gdy drapieżniki zbliżą się do plaż.
Jak wskazują dane, był to pierwszy śmiertelny atak rekina w Sydney od 1963 roku. Policja nie podała żadnych informacji na temat tożsamości pływaka. Ratownicy po przybyciu na miejsce nie byli w stanie uratować mężczyzny.