- Myślałam, że zawału dostanę, jak mi opiekun powiedział, że chyba syna zgubili, bo wysiadł ze szkolnego autobusu nie tam, gdzie powinien – opowiadała mama chłopca, ucznia z gminy Trzeszczany w rozmowie z lokalnym „Dziennikiem Wschodnim", który sprawę nagłośnił jako pierwszy.
Jej syn w czwartek wysiadł ze szkolnego autobusu w złym miejscu i nie miał jak wrócić do domu. Gdy babcia wyszła po chłopca o godz. 14.10 dziecka nie było na przystanku, a pojazd rozwożący uczniów nawet się tam nie zatrzymał.
Po kilku minutach mama dziecka pobiegła na przystanek. Tam zobaczyła opiekuna ze szkolnego autobusu, który przyjechał szukać chłopca. Wtedy kobieta dowiedziała się, że jej syn wysiadł kilka kilometrów dalej za właściwym przystankiem, w Majdanie Wielkim.
Czytaj więcej
Ratownikom w nocy z soboty na niedzielę udało się uwolnić jednego z górników zasypanych w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Był przytomny. Skarżył się na ból pleców i nogi.
- Tylko w czwartki ma lekcje dłużej i wraca sam, bez siostry. Jest najmłodszy w tej grupie. Na dodatek jest cichym dzieckiem, pewnie nie mówił, że chce wysiąść. A w autobusie nie było opiekunki, która zna dzieci – opowiadała mama chłopca lokalnemu dziennikowi.