„Dzieci były głodne, chore i zmarznięte, ale kazano nam wracać do Syrii”. Reportaż AFP z granicy

Czteroosobowa rodzina z Syrii, z dzieckiem cierpiącym na porażenie mózgowe, która spędziła co najmniej tydzień w lasach przy granicy między Białorusią a Polską, to bohaterzy kolejnego minireportażu AFP z polsko-białoruskiej granicy.

Publikacja: 28.10.2021 12:45

Rodzina Massini - ojciec Muhammad, matka Alaa i ich dwoje dzieci - w pobliżu granicy niedaleko miejs

Rodzina Massini - ojciec Muhammad, matka Alaa i ich dwoje dzieci - w pobliżu granicy niedaleko miejscowości Kleszczele.

Foto: AFP

qm

Korespondentka francuskiej agencji prasowej AFP Anna Maria Jakubek w kolejnej depeszy przybliża nie tylko historię imigrantów, którzy utknęli na granicy, ale także Polaków, którzy próbują im pomóc. Zaczyna jednak od przedstawienia „czteroosobowej rodziny, która właśnie spędziła tydzień w zimnym, mokrym lesie między Białorusią a Polską, wśród tysięcy migrantów, którzy od lata próbują przedostać się do Unii Europejskiej”. 25-letnia Ala Massini wyruszyła w podróż z Syrii, aby - jak deklaruje - leczyć syna z porażeniem mózgowym.

- Oni (białoruscy żołnierze) powiedzieli nam, że musimy wybrać albo śmierć, albo Polskę - mówiła, rozmawiając z AFP w pobliżu miasta Kleszczele. - Poszliśmy do polskiej granicy szukać pomocy wojska i poprosiliśmy o (pozwolenie na) przejście, bo dzieci były głodne, chore i zmarznięte, ale kazali nam wracać do Syrii - dodała Syryjka.

Massini nawiązała kontakt z aktywistami z Grupy Granica, która monitoruje sytuację na polsko-białoruskiej granicy. Wolontariusze pomogli rodzinie, przywożąc suche ubrania i jedzenie, a także udzielili pomocy prawnej i służyli jako obserwatorzy, gdy przybyła Straż Graniczna. - Bardzo ważne jest okazanie im solidarności, ludzkiego ciepła, że ​​nie są sami – powiedziała Marysia Złonkiewicz z Granicy.

Czytaj więcej

Reportaż AFP z granicy. „Coś, czego nie życzysz najgorszemu wrogowi, koszmar”

Grupa szacuje, że po polskiej stronie są setki migrantów, a na Białorusi - tysiące. Większość z nich kilkakrotnie próbowało dostać się do Polski i byli wysyłani z powrotem „jak piłki do futbolu” - oceniła Złonkiewicz.

„Migranci mówią, że strona białoruska odmawia im powrotu do Mińska a później do domu, z kolei Polacy odmawiają im możliwości przejścia i składania wniosków o azyl, zamiast tego spychają ich z powrotem na Białoruś” - pisze AFP.

Francuska agencja prasowa cytuje też Jakuba Sieczko, koordynatora grupy Medycy na granicy. Przyznaje on, że znajdowano migrantów w stanie, w którym ich życie było „bezpośrednio zagrożone”. - Niestety status strefy stanu wyjątkowego oznacza, że ​​nie możemy tam wejść, mimo że obszar ten stoi w obliczu katastrofy humanitarnej - mówi Sieczko.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy chcą dziennikarzy na polsko-białoruskiej granicy

Zdaniem jednego z mieszkańców strefy przygranicznej sytuacja wygląda „trochę jak wojna”. Z kolei przedstawiciel pograniczników zapewniał, że funkcjonariusze Straży Granicznej również przejmują się sytuacją migrantów, „a doniesienia o zabieraniu kart SIM i biciu migrantów są całkowicie fałszywe”.

AFP pisze też o mieszkańcach Michałowa, którzy w remisie strażackiej przygotowali prowizoryczny magazyn, zapełniając go kurtkami, kocami, pieluchami, konserwami i innymi niezbędnymi przedmiotami. - Idzie zima. Jeśli czegoś nie zrobimy, to naprawdę doprowadzi to do tragedii - zauważył burmistrz Marek Nazarko.

Właścicielka pensjonatu w pobliżu granicy powiedziała, że ​​na jej progu pojawiło się dwóch imigrantów z Iraku, zziębniętych, przemoczonych i wyczerpanych. - Dałam im herbatę. Chcieli za nią zapłacić, wyciągając 100-dolarowy banknot. Nie wzięłam go - powiedziała AFP.

Korespondentka francuskiej agencji prasowej AFP Anna Maria Jakubek w kolejnej depeszy przybliża nie tylko historię imigrantów, którzy utknęli na granicy, ale także Polaków, którzy próbują im pomóc. Zaczyna jednak od przedstawienia „czteroosobowej rodziny, która właśnie spędziła tydzień w zimnym, mokrym lesie między Białorusią a Polską, wśród tysięcy migrantów, którzy od lata próbują przedostać się do Unii Europejskiej”. 25-letnia Ala Massini wyruszyła w podróż z Syrii, aby - jak deklaruje - leczyć syna z porażeniem mózgowym.

Pozostało 84% artykułu
Społeczeństwo
Fein, delulu, yapping i womb womb – można głosować na Młodzieżowe Słowo Roku 2024
Społeczeństwo
Jaka pogoda czeka nas do świąt? IMGW podało prognozę długoterminową
Społeczeństwo
Wybór Donalda Trumpa będzie korzystny dla naszego kraju? Polacy podzieleni
Społeczeństwo
Dzieci zmarły po zatruciu środkiem owadobójczym. Każdy może go kupić w internecie
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Społeczeństwo
Po alkotubkach przyszedł czas na gumy-papierosy? Mogą zostać zakazane
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje