Kto i w jakim celu mógł być inwigilowany za pomocą specjalistycznego oprogramowania Pegasus izraelskiej firmy NSO? – takie pytania stawia sobie pół świata, od kiedy grupa dziennikarzy śledczych z czołowych mediów zachodnich zaczęła podawać wyniki swojego dochodzenia. Dziennikarze przeglądają listę około 50 tys. numerów telefonów, które dzięki Pegasusowi mogły być kontrolowane przez służby od 2016 r.
Wśród służb dziesięciu krajów, które kilka dni temu wskazali dziennikarze, jest Maroko, królestwo z zachodniego krańca Afryki Północnej. Marokańczycy natychmiast zaprzeczyli, że mają z takimi praktykami coś wspólnego.
Wcześniej była mowa o możliwej inwigilacji dysydentów czy dziennikarzy. I to już od października 2019 r. Wtedy organizacja Amnesty International ogłosiła, że szpiegowskie oprogramowanie wykorzystywano przeciwko obrońcom praw człowieka Maatiemu Monżibowi i Abd as-Sedakowi Al-Buszattauiemu. W styczniu 2019 r. dołączyła jeszcze nazwisko dziennikarza śledczego Omara Radiego.
Teraz czołowe media francuskie dodały nazwiska z najwyższej półki. Na liście osób, których telefony mogły szpiegować marokańskie służby, mają być prezydent Francji Emmanuel Macron i kilkunastu członków rządu, w tym były już premier Edouard Philippe. Ale to nie koniec: są tam także król Maroka Mohamed VI, członkowie rodziny monarchy i ważni przedstawiciele dworu.
Nie jest jasne, czy z możliwości podsłuchiwania VIP-ów skorzystano, na to pytanie nie są w stanie odpowiedzieć także dziennikarze prowadzący śledztwo, bo nie mają dostępu do ich telefonów (dziennik „Le Monde" podał, że Macron nigdy nie rozstaje się z dwoma zabezpieczonymi IPhone'ami, ma też samsunga galaxy).