Cyfrowe wykluczenie przynosi straty nie tylko ludziom odciętym od korzyści, jakie daje sieć, ale i całej gospodarce. Dzisiejszym tekstem rozpoczynamy w „Rz” cykl, w którym bierzemy pod lupę zjawisko wykluczenia cyfrowego.
Niczego więcej mi nie trzeba
Najczęściej nie jest ono problemem płynącym z kiepskiej sytuacji finansowej i braku dostępu do komputera. Nie wynika też z braków w zasięgu sieci internetowej, bo można żyć w środku wielkiego miasta z dostępem do kablówek i łączności LTE, ale z nich nie korzystać. E-wykluczenie to zjawisko przede wszystkim mentalne.
– Córka chciała mi kupić komputer i podłączyć go do Internetu, ale co ja bym z nim zrobiła? – mówi 72-letnia Jadwiga, mieszkanka Warszawy. – Z komórki mogę wysyłać SMS-y i MMS-y, a przelewy bankowe robię przez telefon. Niczego więcej mi nie trzeba.
Podobnego zdania jest wiele starszych osób. Raport „Diagnoza Społeczna 2011” pokazuje, że z sieci korzysta mniej niż jedna trzecia ludzi między 60. a 64. rokiem życia, a wśród osób mających więcej niż 65 lat – tylko 10,6 proc. Średnia w Unii Europejskiej dla tej ostatniej grupy wynosi 35 proc. – podaje Eurostat. Pod względem wykluczenia osób starszych z sieci jesteśmy więc w europejskiej niechlubnej czołówce. Niemal jedna trzecia Polaków we wszystkich grupach wiekowych nigdy nie skorzystała z Internetu. W całej UE – 24 proc.
– Duża część z około 10 mln dorosłych Polaków po 50. roku życia ma nowe technologie w zasięgu ręki, ale nie odczuwa potrzeby korzystania z nich. W odniesieniu do nich określenie „wykluczenie cyfrowe” nabiera nowego znaczenia – powiedział „Rz” Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”, które realizuje projekt „Polska Cyfrowa Równych Szans”. Jest to inicjatywa finansowana ze środków publicznych, której celem jest edukacja osób w wieku 50+. – Największym problemem nie jest ani cena Internetu, ani dostęp techniczny, tylko brak potrzeby i motywacji do korzystania z niego oraz strach przed tym medium – dodaje Krzysztof Głomb.
Praca w zasięgu ręki
Czy rzeczywiście starsi Polacy nie mają czego szukać w sieci? Zakupy internetowe pozwoliłyby osobom słabszym i bardziej schorowanym uniknąć chodzenia po sklepach i dźwigania toreb. Nie musiałyby też stać w kolejkach na poczcie i w banku, a coraz częściej też w urzędzie czy w przychodni po numerek do rejestracji. Serwisy społecznościowe ułatwiłyby im kontakt z aktywnymi na nich dziećmi i wnukami, a być może również z rówieśnikami, dzięki którym samotność stałaby się znośniejsza.