Nagła zmiana na stanowisku szefa Agencji Wywiadu w czasie trwania rosyjskiej wojny w Ukrainie wywołała ogromny niepokój w środowisku służb. Piotr Krawczyk, który kierował nią od sześciu lat, w czwartek miał podać się do dymisji z „powodów osobistych”. Nikt, kto zna Krawczyka, w to nie wierzy, bo kiedy w 2004 r. został ranny podczas zagranicznej misji w Babilonie, nie wrócił do kraju, tylko ją dokończył. – Nie zmienia się konia podczas biegu – mówi Marek Biernacki, były koordynator ds. służb specjalnych, wieloletni członek sejmowej speckomisji. Dlatego posłowie opozycji głosowali przeciwko zmianom w AW.
Miejsce Krawczyka w poniedziałek zajął płk Bartosz Jarmuszkiewicz, funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którego z wywiadem łączy fakt, że ukończył kurs oficerski w Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadu w Starych Kiejkutach. Jego doświadczenie to przede wszystkim praca w kontrwywiadzie, za który odpowiadał w ABW. „Służbę w UOP/ABW rozpoczął w 1997 r. Od początku służby w UOP/ABW zajmował się pracą operacyjną” – czytamy w oficjalnym biogramie.
Czytaj więcej
Kancelaria Premiera Rady Ministrów poinformowała o powołaniu pułkownika Bartosza Jarmuszkiewicza na stanowisko szefa Agencji Wywiadu
Co to oznacza, że zrobił kurs w Kiejkutach? – ABW wysyłała do nas na kurs swoich najlepszych oficerów, którzy dobrze rokowali, a więc uznano, że jest utalentowany operacyjnie. Jeśli ktoś miał pracować w kontrwywiadzie, powinien przejść przeszkolenie wywiadowcze – wyjaśnia Tomasz Broniś, były oficer wywiadu. Jarmuszkiewicz kończył kurs wywiadu w końcówce lat 90., kiedy przyszłych agentów szkolili najlepsi oficerowie wywiadu PRL z ogromnym doświadczeniem z czasów zimnej wojny. – To wiedza nie do przecenienia – podkreśla Broniś.
Ryzykowna nominacja
Ale jego zdaniem to nominacja ryzykowna. – Żadna służba, mam tu na myśli funkcjonariuszy, nie lubi, kiedy szefuje jej ktoś, kto w niej wcześniej nie służył. Ludzie z pewnością będą na niego patrzeć nieco z góry, bo pomimo szkolenia nie jest swój i nigdy do końca nie zrozumie pewnych niuansów charakterystycznych dla pracy wywiadu. To z pewnością minus i może oznaczać, że ta wzajemna nieufność poskutkuje desantem kolejnych funkcjonariuszy ABW, którymi nowy szef będzie się chciał podeprzeć. To zły scenariusz, ale niekoniecznie musi do niego dojść – podkreśla Tomasz Broniś.