Roszczeniowi, zbyt pewni siebie, a za mało zaangażowani w pracę i do tego przewrażliwieni – to niektóre z negatywnych stereotypów, które krążą na temat najmłodszego na rynku pracy pokolenia Z. Tak zwane zetki, określane też jako postmilenialsi albo pokolenie internetu, to młodzi ludzie urodzeni w latach 1997–2012, którzy mają od 12 do 27 lat.
Chociaż na razie nie stanowią znaczącej grupy pracowników (będą nią za kilka lat), to już teraz są postrachem części pracodawców i wielu menedżerów. Szczególnie tych z pokolenia X, czyli obecnych 40-latków, którzy wchodzili na rynek pracy w czasach wysokiego bezrobocia i mody na twardy styl zarządzania.
Sfrustrowane pokolenie X
Wielu z nich trudno zaakceptować oczekiwania podwładnych z pokolenia Z, którzy podwyższają poprzeczkę wymagań stawianych pracodawcom i szefom. – Mam ich dość – twierdzi Joanna, prosząca o anonimowość szefowa niewielkiej firmy doradczej, która nie ma zbyt dobrych doświadczeń z pokoleniem Z. Irytuje ją, że bardziej krytyczną opinię traktują jak mobbing, a ledwie się czegoś nauczą, to szukają nowego, lepiej płatnego zajęcia.
– Zetki nie chcą poświęcać się dla pracy. Uważają ją tylko za jeden z aspektów swojego życia. Nie chcą zostawać po godzinach, nie chcą, by praca była dla nich powodem do stresu czy negatywnie wpływała na ich zdrowie psychiczne – ocenia Justyna Bakalarska-Stankiewicz, konsultantka i trenerka biznesowa, komentując wyniki najnowszego raportu na temat pokolenia Z.