W I połowie tego roku kobiety stanowiły nieco ponad jedną czwartą członków rad nadzorczych w największych spółkach giełdowych tworzących indeks WIG20 na warszawskiej giełdzie. To sporo poniżej średniej dla czołowych spółek w krajach Unii Europejskiej, która wynosiła prawie 32 proc.
Czytaj więcej
Giełdowi potentaci, których zarządy i rady nadzorcze są zdominowane przez mężczyzn, mają niespełna cztery lata na zwiększenie udziału kobiet we władzach.
Według jej zapisów w ciągu niespełna czterech lat, do lipca 2026 r., duże spółki giełdowe mają zwiększyć udział „niedostatecznie reprezentowanej płci” (z reguły to kobiety) do 40 proc. w radach nadzorczych, albo do 33 proc., uwzględniając również zarządy. Oznacza to spore wyzwanie dla polskich spółek, wśród których nawet 20 największym daleko jest do unijnego celu. Tymczasem nowe regulacje obejmą wszystkie spółki z co najmniej 250 pracownikami, a więc większość ze 140 firm tworzących główne indeksy warszawskiej giełdy. A tam średni udział kobiet w radach wynosi 19 proc.
– Spółki, którym na razie daleko do wskaźników określonych w dyrektywie, powinny jak najszybciej podjąć działania na rzecz różnorodności w zarządach i radach nadzorczych – podkreśla Milena Olszewska-Miszuris, prezeska WM Advisory i współprzewodnicząca 30% Club Poland, polskiego oddziału globalnej inicjatywy, której celem jest osiągnięcie co najmniej 30-proc. udziału kobiet we władzach spółek. Według niej to ostatni moment, by zająć się kwestią różnorodności we władzach firm i wdrożyć odpowiednie działania. Tym bardziej że będzie to z korzyścią dla biznesu.
– Badania pokazują, że większa różnorodność we władzach firm pomaga im uzyskać lepsze wyniki. Zwiększenie udziału kobiet powinno więc wynikać nie tylko z regulacji, ale także z rachunku ekonomicznego – zaznacza Małgorzata Lelińska, dyrektorka w Konfederacji Lewiatan. Eksperci są pewni, że o członkinie zarządów i rad nadzorczych nie będzie trudno. – Dobrych kandydatek jest bardzo wiele, również w strukturach firm, które powinny zadbać o kariery kobiet, by nie musieć szukać kandydatek na rynku – zaznacza Piotr Wielgomas, prezes firmy rekrutacyjnej Bigram.