Zapytany o stosunek do proponowanej przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara propozycji reformy Krajowej Rady Sądownictwa prezydent Andrzej Duda odpowiedział, że obecnie „nie widzi żadnego rozsądnego pomysłu na zmiany, który uzyskałby szerszą aprobatę na scenie politycznej”. Wypada zgodzić się z głową państwa, że projekt zgłoszony przez obecnie rządzącą większość nie jest do zaakceptowania przez stronę konserwatywną. Nie zgadzamy się jednak, że nie ma pomysłu, który mógłby być podstawą dyskusji o uczciwym resecie konstytucyjnym. Dyskusji, którą zainicjowała kilka miesięcy temu Konfederacja.
Sędziokracja skazana na upolitycznienie. Pomysł Adama Bodnara na KRS to zły punkt wyjścia
Zacznijmy jednak od wyjaśnienia, dlaczego pomysły płynące z Ministerstwa Sprawiedliwości nie mogą być punktem wyjścia do takiej uczciwej debaty. Oprócz sporu co do uznawania sędziów powołanych już przez prezydenta problemem jest to, że rozwiązanie promowane przez Adama Bodnara nie bierze na poważnie podstawowej diagnozy, o której prawica przypomina od lat, a której jeszcze nikt nie sfalsyfikował. W centrum tej diagnozy jest teza o tendencji stanu sędziowskiego do odrywania się od etosu służby obywatelom na rzecz dryfowania w kierunku osławionej kastowości. Zaproponowany przez obecną większość rządzącą mechanizm wyłaniania składu KRS w głosowaniu ogółu sędziów tego problemu nie rozwiązuje. Zamiast tego funduje sędziokrację, która skazana jest na upolitycznienie.
Podobny los czeka dyskusję o Trybunale Konstytucyjnym. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby prawica zgodziła się na „zresetowanie” obecnego składu w zamian za wybór sędziów większością trzech piątych w pierwszym podejściu, ale już zwykłą większością w sytuacji braku tej szerszej, wykraczającej ponad jeden z obozów zgody co do zaproponowanych kandydatur. To rozwiązanie jest prostą drogą do politycznego zdominowania Trybunału przez obecną większość. Co ważniejsze jednak, nie rozwiązuje problemu słabnącej legitymizacji tej instytucji.
Docenić należy wielokrotnie deklarowaną otwartość prezydenta Andrzeja Dudy na debatę o zmianach ustrojowych. Taka otwartość jest w naszym przekonaniu przejawem politycznego realizmu. Obecna większość w ciągu zaledwie stu kilkudziesięciu dni swojego sprawowania władzy zdążyła już udowodnić, że jest w stanie łamać prawo w imię celów politycznych. Przypomnijmy tylko, jak przejmowano media narodowe, prokuraturę. Jaki pokaz siły i naruszenia procedur zademonstrowano przy okazji przeszukania domu Zbigniewa Ziobry. To tylko najbardziej spektakularne przykłady odsłaniające tendencję, która może się w przyszłości nasilić.
I choć ostatnie wybory samorządowe nastrajają konserwatywnych wyborców umiarkowanym optymizmem, nie dajmy się zwieść zbytniej pewności siebie. Dynamika zmian politycznych sprawia, że za jakiś czas Polska może nie być już taka, jaką dziś ją znamy.