W 2022 roku Władimirowi Putinowi nie udało się zrealizować planu A, jakim było błyskawiczne zwycięstwo nad Ukrainą i zainstalowanie marionetkowego reżimu w Kijowie. Przeszedł więc do planu B, który obserwowaliśmy przez cały 2023 rok — do wojny pozycyjnej prowadzonej do wyczerpania przeciwnika dysponującego znacznie mniejszymi zasobami niż Rosja. Symbolami takiej wojny są walki o takie miejscowości jak Bachmut czy Awdijiwka w Donbasie, gdzie rosyjska „maszynka do mięsa” posuwa się topornie metr po metrze, kosztem wielkich strat — ale zadaje przy tym duże straty ukraińskim obrońcom. Na dalekim zapleczu frontu strategia ta realizowana jest przez ataki z powietrza. Choć niekoniecznie na tak ogromną skalę jak ten z 28-29 grudnia.
Ataki powietrzne Rosji na Ukrainę: Dlaczego Władimir Putin niszczy ukraińskie szpitale i przedszkola?
Na ataki te nie należy patrzeć wyłącznie jak na akty ślepego terroru dyktatora, którego rozwścieczył opór Ukraińców, dlatego postanowił ich ukarać, wystrzeliwując rakiety w stronę szpitali, przedszkoli i bloków mieszkalnych. Jednym z ich celów z pewnością jest łamanie woli oporu Ukraińców, ale mają one również cel wojskowy, podobny do tego jaki mają frontalne natarcia na Bachmut i Awdijiwkę. Chodzi o wyczerpanie potencjału militarnego Ukrainy — ataki powietrzne na miasta na zapleczu frontu mają wyczerpywać zapasy amunicji do zestawów przeciwlotniczych. Kijów jest dziś prawdopodobnie jednym z najlepiej chronionych przez obronę przeciwlotniczą miast świata. Rosjanie, ostrzeliwując go, nie mogą raczej liczyć na zniszczenie jakichś naprawdę ważnych, strategicznych celów. Zwłaszcza, że ich broń precyzyjna jest bardzo mało precyzyjna w porównaniu do zachodniej. Ale każdy pocisk wystrzelony przez obronę powietrzną Kijowa, Lwowa czy Dniepru to pocisk, którego nie wystrzeli zestaw przeciwlotniczy chroniący wojska na froncie. To zaś może okazać się kluczowe dla przebiegu wojny na Ukrainie w 2024 roku, jeśli ziszczą się obawy coraz głośniej wyrażane na Zachodzie (ostatnio pisało o tym „Politico”): Rosja może wiosną 2024 roku rozpocząć dużą ofensywę na wschodzie prowadzoną przy silnym wsparciu z powietrza, czego Rosjanie dotychczas unikali, ponieważ nie udało im się zdobyć kontroli nad ukraińskim niebem, a dostarczane przez Zachód nowoczesne zestawy przeciwlotnicze stanowiły śmiertelne zagrożenie dla rosyjskich myśliwców. Jeśli jednak zestawom tym zabraknie amunicji, na wiele się nie zdadzą.
Czytaj więcej
Według informacji dowódcy ukraińskiej armii, gen. Walerija Załużnego, Rosjanie atakowali Ukrainę 158 dronów i różnych rakiet w co najmniej czterech falach ataku. Ponad 110 obiektów Ukraińcom udało się zestrzelić, ale około 40 trafiło w różne cele.
Największy atut Władimira Putina: Bierne, rosyjskie społeczeństwo
Wojna na Ukrainie pokazała, że wiele w wojowaniu się zmieniło, by wszystko zostało po staremu — jeżeli wojna nie zostanie rozstrzygnięta błyskawicznie, wygrywa ją ten, kto będzie mógł przeznaczyć na nią większe zasoby. I w roku 2024 wszystko może sprowadzić się do tego. Rosja deklaruje, że na swoją armię przeznacza już 6 proc. PKB, ale trzeba brać poprawkę na to, że są to dane oficjalne. Nie wiadomo jak bardzo na rzecz armii pracuje już rosyjski przemysł produkujący tzw. produkty podwójnego zastosowania, innymi słowy czy w zakładach produkujących dajmy na to lodówki nie powstają już podzespoły do czołgów albo rakiet. Założenie, że zachodnie sankcje wydrenują rosyjskie zasoby, okazało się zbyt optymistyczne — sankcje są potrzebne, bo ograniczają rosyjski potencjał, ale go nie przekreślają. Rosja wciąż znajduje klientów na swoją ropę i gaz poza państwami Zachodu, choć musi obniżać ceny. Ale atutem Władimira Putina jest przede wszystkim rosyjskie społeczeństwo — bierne, pogodzone z losem, przechodzące do porządku dziennego nad tym, że tysiące Rosjan giną w wojnie, której celem jest realizacja imperialnych ambicji rodem z XIX wieku, które Rosjanom może dać najwyżej poczucie satysfakcji przy spoglądaniu na mapę. Spójrzmy na wyniki badań niezależnego Centrum Lewady, które opisuje na rp.pl Rusłan Szoszyn — 75 proc. Rosjan wiąże nadzieje z przyszłym rokiem i jest to wynik najlepszy, odkąd Centrum Lewady zadaje to pytanie. Sankcje, ucieczka z Rosji setek tysięcy niegodzących się na imperialną politykę kraju, a przede wszystkim dziesiątki tysięcy poległych w imperialnej wojnie zdają się być mieszkańcom Rosji obojętne. A to daje duże możliwości Putinowi.
Czytaj więcej
Najnowszy niezależny od władz sondaż pokazuje, że wojna nie przekłada się plany, samopoczucie i oczekiwania większości Rosjan. Inaczej wyglądają zaś nastroje Ukraińców.