Maciej Strzembosz: O czym mówił Joe Biden?

Jeśli chcemy grać w wyższej lidze, musimy sprawy bezpieczeństwa wyłączyć z brutalnego sporu.

Publikacja: 28.02.2023 21:04

Maciej Strzembosz: O czym mówił Joe Biden?

Foto: WOJTEK RADWANSKI / AFP

Gdy byłem nastolatkiem moja mama się śmiała, że jak zapytać ojca i mnie o zdanie osobno, to w dziewięciu na dziesięć przypadków mamy takie same, ale jak zapytać razem, to w 99 na 100 mamy różne, a w tym ostatnim, oczywistym, odpowiadamy „tak, ale…”. Podobnie jest z polskimi politykami. Ci z definicji nie mogą się w niczym zgodzić. I nijak nie chcą wyrosnąć z krótkich spodenek. Kłótnia dotyczy więc także tego, co powiedział Joe Biden. Od słynnego już „Nic nie powiedział”, po egzegezy, że przemówienie dotyczyło koniecznej odbudowy praworządności po wyborach, z założenia nikt nie zgadza się z przedmówcą, a temperament polemiczny wiedzie kolejnych polityków na intelektualne manowce.

Obraz nowego świata

Co zatem powiedział Joe Biden? Zasadniczo zgadzam się z Markiem Budziszem, że jeśli spojrzeć na to przemówienie z punktu widzenia geostrategicznego, to było to ważne przesłanie na temat wizji świata, który pod wpływem napaści Rosji na Ukrainę zmienia się w sposób nieodwracalny.

Amerykański prezydent opisał mechanizmy wiążące kraje demokratyczne, potrzebę zacieśniania współpracy i jedności w obronie podstawowych wartości, w tym przede wszystkim wolności i demokracji. Wyraźnie też mówił o rozszerzaniu NATO i konieczności powstrzymywania dyktatorów, którzy chcą siłą narzucać innym swoją wizję świata.

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Równaj do szeregu!

Wyciągając wnioski z tej wizji wspólnoty wartości, jak mniemam, nie tylko Szwecja i Finlandia, ale zapewne także Japonia, Australia i Korea Płd. prędzej czy później znajdą się w NATO, który przestanie być paktem północnoatlantyckim, lecz stanie się globalną organizacją strzegącą bezpieczeństwa światowych demokracji, stanowiących niestety znaczącą mniejszość państw świata.

Ci, którzy liczyli na przyziemne konkrety typu zwiększona stała obecność wojsk amerykańskich na wschodniej flance NATO, mogą czuć się zawiedzeni, ale w przemówieniu tak fundamentalnym nie o szczegółowe rozwiązania chodziło. Te omawiane są zresztą na innego typu spotkaniach. I jeśli np. okaże się, że w wyniku inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy w Polsce rozpocznie się niebawem wspólna produkcja amunicji, to miłośnicy konkretów też poczują się usatysfakcjonowani.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Kompleks Napoleona

Jednakże w przemówieniu przed Arkadami Kubickiego chodziło o co innego. O szerszy obraz nowego świata, w którym istotne miejsce zajmuje Polska. To oczywiste, że każdy gość chwali kraj, w którym przebywa, tym razem jednak odniosłem wrażenie, że chodzi o coś więcej. Przekształcanie się NATO z paktu odstraszającego Związek Radziecki od inwazji na Europę w globalną organizację chroniącą wyspy wolności i demokracji, wymagać będzie także ewolucji struktury samego sojuszu z lokalnymi centrami wyspecjalizowanym w zadaniach regionalnych. Jeśli dobrze to odczytuję, to Joe Biden uważa Polskę – i szerzej Międzymorze – za jeden z takich regionalnych punktów centralnych, które mogą, a może nawet muszą pełnić rolę strategiczną.

Nie dla układów

To dla nas rzecz jasna dobra wiadomość. Ale każda obietnica ma zazwyczaj swoje „jeśli” czy „ale”. Bycie strategicznym partnerem w globalnym sojuszu wiąże się z poważnymi obowiązkami i wymaga zdolności do sprostania przyszłym wyzwaniom. W tej mierze wizyta Bidena i jej kształt także niosły pewien przekaz. Po raz kolejny amerykański prezydent pokazał, że dla niego liczą się instytucje państwa, a nie nieformalne układy wpływów. Po raz kolejny dowartościowywał urząd polskiego prezydenta jako swego odpowiednika i kompletnie zignorował nieformalnego przywódcę prawicy Jarosława Kaczyńskiego. Spotkania z opozycją także były adekwatne do ich miejsca w państwie i służyły wyłącznie temu, by pokazać, że partnerem Stanów Zjednoczonych jest Polska, a nie ta czy inna partia. Wobec wojny nikt nie zamierza ani czekać na „ładniejszy” rząd, ani też wgłębiać się w niuanse polskiej polityki wewnętrznej. Przekaz był jasny: partnerem dla świata są ci, którzy pełnią władzę i którzy tu i teraz prowadzą politykę, dodajmy politykę w obliczu wojny absolutnie zbieżną z amerykańskim i polskim interesem.

Jeśli dopatrywać się ukrytych przekazów, które koniecznie chcieli dojrzeć niektórzy politycy i partyjni propagandyści, to były one zupełnie inne. Oprócz obrony wolności, głównym tematem przemówienia była jedność demokratycznego świata. Ci, którzy szukają ukrytych znaczeń pomijają to, co najbardziej widoczne. Zjednoczenie świata demokratycznego wymaga elementarnej jedności wewnętrznej. To, co rozdarte, zwaśnione, w niedojrzały sposób kłótliwe i udowadniające za wszelką cenę, że tylko my mamy rację, a reszta to zdrajcy, nie pasuje do demokratycznego wzoru, w którym władza przekazywana jest pokojowo, a prawa mniejszości i opozycji – szanowane.

Ludzka twarz

Jeżeli więc istotnie chcemy grać w wyższej lidze, musimy kwestie bezpieczeństwa, polityki wojennej i natowskiej, polityki regionalnej oraz budowania sojuszy i więzi z sąsiadami wyjąć z logiki brutalnego sporu politycznego, zatruwającego nasze życie społeczne. Czy potrafimy?

Joe Biden, mówiąc o zachowaniu polskiego społeczeństwa wobec wojny i uchodźców, wskazywał na tę naszą lepszą, solidarną twarz, której w zacietrzewieniu wewnętrznym często nie dostrzegamy. Ostatnie badania mówiące o tym, że ponad 82 proc. społeczeństwa popiera polską politykę wobec wojny na Ukrainie i wobec uchodźców, też wskazuje na to, że wyborcy gotowi są do współpracy ponadpartyjnej w tym zakresie.

Nie kłóćmy się więc o to, co powiedział Biden. Zróbmy coś wspólnie, by jego oferta, nie była tylko ładnym chwytem retorycznym, lecz by stała się naszą przyszłością.

Maciej Strzembosz

Autor jest producentem filmowym, scenarzystą i publicystą

Gdy byłem nastolatkiem moja mama się śmiała, że jak zapytać ojca i mnie o zdanie osobno, to w dziewięciu na dziesięć przypadków mamy takie same, ale jak zapytać razem, to w 99 na 100 mamy różne, a w tym ostatnim, oczywistym, odpowiadamy „tak, ale…”. Podobnie jest z polskimi politykami. Ci z definicji nie mogą się w niczym zgodzić. I nijak nie chcą wyrosnąć z krótkich spodenek. Kłótnia dotyczy więc także tego, co powiedział Joe Biden. Od słynnego już „Nic nie powiedział”, po egzegezy, że przemówienie dotyczyło koniecznej odbudowy praworządności po wyborach, z założenia nikt nie zgadza się z przedmówcą, a temperament polemiczny wiedzie kolejnych polityków na intelektualne manowce.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki