W recenzji, której myśli ogniskują się wokół Ukrainy, wyrywając ten wątek (skądinąd jakże ważny) z większego światowego kontekstu, redaktor Chrabota nie dotyka tak ważnych spraw, o których piszę w książce, jak emigracyjne wędrówki ludów czy doskwierająca nam inflacja, która po części jest przecież zapłatą za wojnę. Trzeba szczerze mówić o tym, że komuś się to opłaca. Nie tylko sektor militarny, lecz i koncerny energetyczne robią gigantyczne interesy. W trzecim kwartale Exon Mobil zrealizował rekordowe w historii zyski netto w wysokości 19,7 mld dol.; niewiele gorzej dają sobie radę BP, Chevron i Shell, a także rodzimy Orlen, który po trzech kwartałach w sumie odnotował zysk netto w wysokości 19,1 mld zł. Państwowe saudyjskie Aramco wyciągnęło z tego interesu gigantyczne 42,4 mld dol., mają tam przeto z czego płacić za import amerykańskiej i brytyjskiej broni, którą mogą dostarczać oddziałom wojującym z Huti w sąsiednim Jemenie i grozić (z wzajemnością) Iranowi. O tych interesach rozmaitych „miłośników pokoju” recenzent nie wspomniał. Dziwi się natomiast, skąd ja to wiem, że „Ani NATO nie planuje najazdu na Rosję, ani Rosja nie zamierza napadać na inne kraje regionu, zwłaszcza na Polskę”. Ja tego nie wiem tak, jak wiem, że jutro znów wzejdzie słońce. Ja tak zakładam, kierując się rozpoznaniem realiów geopolitycznych. Redaktor Chrabota myśli inaczej, ponieważ „…kontrolowana przez Kreml propaganda co rusz serwuje kolejne scenariusze ataku na Polskę czy inne kraje NATO”. Czynią to po to, abyśmy reagując, popełniali błędy. No i popełniamy, bo wolą polityków tak rządzącej koalicji, jak i jej opozycji mamy wydawać od przyszłego roku ponad 100 mld zł na „obronę narodową”, oszczędzając na ochronie zdrowia i edukacji, na kulturze i nauce, na inwestycjach infrastrukturalnych i zielonej transformacji energetycznej. Pieniądze na te słuszne kierunki idą przecież z tego samego budżetu. A może w związku z tym zagrożeniem (?), obniżając udział nakładów na te cele w dochodzie narodowym (udziały zawsze sumują się do 100 proc.), przy okazji należy podnieść podatki? Jakie, komu, o ile?
Walka o przeżycie
Redaktor Chrabota prawie wyłącznie skupia się na wątkach ukraińskich, podczas gdy ja piszę o wojnie światowej, o konfliktach dwóch „i” – idei i interesów – ścierających się w związku z tektonicznymi przesunięciami w geopolityce i podporządkowywanej jej geoekonomii. Moja główna teza – oś, wokół której obracają się wielowątkowe rozważania – to stwierdzenie, że „jest mało prawdopodobne, iż uda się w sposób demokratyczny i pokojowy skutecznie przeciwdziałać ocieplaniu klimatu bez cięcia wydatków wojskowych”. Za sto lat nasi potomkowie tyle będą przejmować się onegdajszą wojną rosyjsko-ukraińską, co my wojną prusko-francuską, ale mogą nam nie wybaczyć, że zdewastowaliśmy im środowisko i nie zapobiegliśmy kataklizmowi klimatycznemu. A wciąż jeszcze możemy. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy… Przyszłość pokaże, kto ma rację, ale wolałbym mieć ją w warunkach międzynarodowej równowagi militarnej przy jak najniższym poziomie wydatków wojskowych, a nie wskutek ich śrubowania przez rozmaitych militarystów i jastrzębi. Musimy też zdawać sobie sprawę, że zimna wojna osłabia demokrację, sprzyjając ekspansji autokracji.
Ukraina i jej mieszkańcy są na utrzymaniu Zachodu. Jak długo będzie on gotów na nią łożyć?
Foto: Foto: AFP
Podczas gdy świat wydaje na zbrojenia – w ogromnym stopniu marnotrawne, acz niezwykle opłacalne dla wpływowych lobby militarno-przemysłowych z ich zapleczem politycznym i medialnym – 2,3 proc. zagregowanego globalnego produktu brutto, a Polska jest tu w czołówce, bo od 2023 r. mocą ustawy musi to być co najmniej 3 proc. PKB, możni tego świata nie potrafili na szczycie klimatycznym w Sharm el-Szejk zdecydować, ile są skłonni łożyć na walkę ze zgubnymi skutkami ocieplania klimatu powodowanego przez ich sposób gospodarowania. Podjęte przez nich kilka lat temu zobowiązanie do przekazywania krajom uboższym 100 mld dol. rocznie na walkę z tym najprawdziwszym z wrogów, z przegrzewaniem się klimatu, nadal nie jest realizowane; w tym roku jest to tylko 85 mld. Lot ćmy do ognia trwa…
O ile świat przeznacza na zbrojenia i finansowanie wojen około 2,2 bln dol., o tyle kraje bogate świadczą na pomoc oficjalną dla krajów ubogich (ODA, Official Development Assistance) niecałe 180 mld dol. rocznie. Zgodnie z wytyczną ONZ powinny dawać na ten cel 0,7 proc. swego dochodu netto (GNI, Gross National Income), natomiast przekazują skromne 0,33, a Polska żenujące 0,15 proc. Dużo więcej wydajemy na zakupy amerykańskiej broni niż na walkę ze światową nędzą. A cały świat wydaje na „obronność” prawie 12-krotnie więcej niż kraje bogate transferują na wspomaganie krajów o dochodach poniżej średniej. O wytycznej NATO – to zalecenie, a nie obowiązujący przepis – odnośnie do wydatkowania na cele wojskowe 2 proc. PKB słyszeli wszyscy, o wezwaniu ONZ o przeznaczaniu trzykrotnie mniej na pomoc rozwojową dla biedaków – prawie nikt. O tych sprawach piszę w książce, a redaktor Chrabota ma pretensje, że za mało w niej o rosyjskich zbrodniach wojennych na Ukrainie. O tym piszą wszyscy, więc nie ma konieczności powtarzania tych smutnych wieści. Ja piszę o tym, o czym nie wszyscy chcą słyszeć…
Iluletnia będzie ta wojna?
Tak właśnie zatytułowałem jeden z rozdziałów książki, pokazując niezwykłą złożoność zagadnienia, a zarazem szukając szans na zakończenie tej wyniszczającej wojny, w której według wywiadu amerykańskiego po obu stronach jest jak dotychczas po około 100 tys. ofiar, zabitych i rannych (gdzie indziej – w Jemenie, w Etiopii – jest ich kilkakrotnie więcej, zwłaszcza wśród chorującej i głodującej ludności, ale to daleko stąd, więc dla niektórych jakby mniej ważne…).