Paweł Kukiz nie nadaje się do polityki. Najlepszy dowód, że z 20 proc. poparcia w wyborach prezydenckich doszedł do zera. Dla porównania Andrzej Olechowski dostał w wyborach ok. 10 proc. i wyszła z tego Platforma Obywatelska.
Na drodze do zera Paweł Kukiz skłócił się z samorządowcami, którzy prowadzili mu kampanię prezydencką, flirtował z nacjonalistami, ułatwiając powstanie Konfederacji, oszukał PSL, zraził większość przyjaciół rockmanów i generalnie miotał się w zadziwiający sposób, karmiąc swoje ego pasmem klęsk i błędnych kalkulacji. Ale też ma swoje pięć minut, bo bez jego głosów rząd PiS nie ma większości w Sejmie. Kukiz liczy więc, że rzutem na taśmę zrealizuje coś z listy postulatów, z którymi szedł do polityki.
Ponieważ do polityki się nie nadaje, nie przewidział usunięcia Gowina z rządu i nie negocjował z dwoma stronami równocześnie. Tymczasem jest bardzo prawdopodobne, że grając z opozycją uzyskałby więcej. W rzeczywistości zapewne ugrałby tyle co u Kaczyńskiego, czyli nic. Ale wychodziłby z polityki jako ktoś, kto obalił rząd, mógłby w niej zostać i walczyć o swoje postulaty w następnym rozdaniu.
W obecnej sytuacji żegna się z polityką jako były buntownik udomowiony przez Kaczyńskiego. Ryzykuje utratą powrotu do zawodu muzyka, w którym odnosił duże i zasłużone sukcesy. Może jak Jan Pietrzak zostać bardem jednej strony, nadwornym pieśniarzem różnych festiwali Wyklętych i Sprawiedliwych, występować w Radiu Maryja. Natomiast trudno sobie wyobrazić, że zaprasza go np. Męskie Granie lub Owsiak. Taka jest cena wyborów, których dokonał i miał do nich prawo.
Natomiast zupełnie inną rzeczą jest bojkot jego starych piosenek proponowany przez niektórych talibów liberalizmu. Po pierwsze skrzywdzi dziesiątki innych wykonawców, którzy przez lata współpracowali z Kukizem w licznych projektach generujących wielkie przeboje. Po drugie dlatego, że ten sposób myślenia prowadzi do tego, że lekarz po wyjściu z polityki nie może już leczyć pacjentów, ekonomista badać ekonomii, prawnik bronić oskarżonych itd.