Jakie korzyści dają pacjentom badania kliniczne? W powszechnym odczuciu są na przykład świetnym narzędziem ułatwiającym szybki dostęp do lekarzy.
To uproszczenie. W przypadku wielu chorób problemem nie jest dostęp do opieki, bowiem w odniesieniu do wielu problemów zdrowotnych mamy np. programy lekowe, które dają kompleksową opiekę, rozwijają się modele opieki koordynowanej w onkologii, kardiologii, neurologii, psychiatrii itp. W przypadku ciężko chorych pacjentów badania kliniczne rozszerzają możliwość nowych opcji terapeutycznych. Do badania klinicznego kwalifikujemy przecież najczęściej pacjentów, wobec których wyczerpało się spektrum możliwości, jakie daje współczesna medycyna.
Dzięki rozwojowi nauki staje się możliwe sięgnięcie po terapie przyszłości, po rozwiązania technologiczne, które powszechnie będą dostępne za kilka lat, gdy zostaną oficjalnie zarejestrowane, certyfikowane. Im więcej badań klinicznych, tym zatem więcej szans dla pacjentów. Nie tylko dla tych, którzy aktualnie uczestniczą w badaniach, ale także kolejnych grup chorych w przyszłości, którzy dzięki postępowi naukowemu będą mogli powszechnie korzystać z nowych technologii. Trzeba też pamiętać, że w proces badań są zaangażowani najlepsi klinicyści, głęboko wprowadzeni w arkana procesu powstawania leków i innych innowacyjnych rozwiązań medycznych, zatem opieka nad pacjentem w badaniu jest wysokiej jakości.
A korzyści dla systemu? Na przykład szpitali?
Jeżeli otrzymujemy dodatkowe świadczenia z wykorzystaniem nowoczesnej, bardzo drogiej technologii, a płaci podmiot odpowiedzialny, który jest sponsorem badania klinicznego, to mamy wiele korzyści dla systemu. Przede wszystkim rozwijane są kompetencje kadr, które będą w przyszłości wsparciem dla innych medyków, gdy dany lek lub wyrób medyczny trafi powszechnie do praktyki lekarskiej. I nie dzieje się to przy użyciu pieniędzy NFZ, choć najczęściej badania są realizowane w podmiotach publicznych. To bardzo dobrze, że badania kliniczne są „wpięte” w ofertę publicznego systemu ochrony zdrowia, który zresztą nauczył się eliminować ryzyka związane z tzw. podwójnym finansowaniem.