Jak wpadł „król dopalaczy”, który zlecił zabójstwo Ziobry

Jan S., który zlecił zabójstwo ministra sprawiedliwości oraz śledczych, został ujęty. Kierował blisko 100-osobowym gangiem. Po dopalaczach z jego sklepu zmarło pięć osób.

Aktualizacja: 07.01.2020 10:16 Publikacja: 06.01.2020 18:46

Za zgładzenie Zbigniewa Ziobry Jan S. oferował członkowi swojego gangu 100 tys. zł

Za zgładzenie Zbigniewa Ziobry Jan S. oferował członkowi swojego gangu 100 tys. zł

Foto: Reporter, Tomasz Jastrzębowski

29-letni Jan S. był poszukiwany od połowy ubiegłego roku. Wpadł w podwarszawskim Milanówku w ostatni piątek, gdzie mieszkają jego rodzice. Wytropili go policjanci ze specjalnej grupy poszukiwawczej stołecznej policji dzięki czynnościom operacyjnym.

Samo zatrzymanie było dynamiczne – S. wybiegł z obserwowanej posesji i ruszył w stronę pobliskich zabudowań.

– Policjanci ujęli go po krótkim pościgu. Był agresywny, próbował się oswobodzić, dlatego założyli mu kajdanki zespolone i specjalny kask zabezpieczający – opowiada nam Mariusz Mrozek ze stołecznej policji.

Zlecenie na ministra

Od kiedy S. przebywał w Polsce? – Czas świąteczny przyciąga nawet zatwardziałych gangsterów, albo – co bardziej prawdopodobne, S. zjawił się w kraju, bo jego dopalaczowy biznes zaczął kuleć, zyski spadały, a bez pieniędzy coraz trudniej było mu się skutecznie ukrywać – mówi nam nasze źródło zbliżone do śledztwa.

W maju ubiegłego roku „Rzeczpospolita" ujawniła, że Jan S. – „król" dopalaczy – miał zlecić zabójstwo ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. „Ten sk...n zepsuł mi interes" – tłumaczył. Za wykonanie zlecenia dawał 100 tys. zł „chemikowi" ze swojego gangu. Wśród pomysłów (podsuwał je przez szyfrowany komunikator) było podłożenie bomby pod samochód, podanie trucizny, wywołanie zapaści krążeniowej. Jan S. zlecił też zabójstwo prokuratora z Warszawy i trojga stołecznych policjantów, którzy rozbili jego gang. Plan nie wypalił, bo niedoszły kiler wpadł i zaczął sypać.

Zysk 17 mln zł

Za Janem S. były wystawione dwa listy gończe, dwa ENA i czerwona nota Interpolu, którą ściga się najgroźniejszych przestępców. Był poszukiwany do dwóch śledztw – o podżeganie do zabójstwa m.in. ministra Ziobry i śledczych (prowadzi je wrocławski wydział Prokuratury Krajowej), i do postępowania warszawskiej prokuratury dotyczącego dopalaczowej grupy.

Najpierw (w niedzielę) w Warszawie prokurator ogłosił S. zarzuty popełnienia łącznie 12 przestępstw.

– Dotyczą kierowania zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się handlem dopalaczami i narkotykami oraz ich przemytem, a także prania brudnych pieniędzy. Ponadto – narażenia ponad 16 tys. osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia poprzez wprowadzenie do obrotu dopalaczy szczególnie szkodliwych dla zdrowia – mówi nam prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Handel dopalaczami był dla Jana S. stałym źródłem dochodu. Jego blisko 100-osobowy gang działał od 2015 r., sprzedając dopalacze poprzez sklepy internetowe klientom z całego świata. Zyski były kolosalne. – Tylko jeden sklep w ciągu 14 miesięcy działalności wygenerował blisko 17 mln zł przychodu – mówi prok. Saduś.

Lewy biznes Jana S. był okupiony dramatami. We wrześniu 2017 r. gang zaczął sprzedawać środki o nazwie BUC-3 i BUC-8 zawierające m.in. fentanyl. W efekcie po ich zażyciu zmarło pięć osób, w tym dwóch nastolatków (m.in. 16-letni Filip z Warszawy), nie licząc zatruć niszczących zdrowie. Dopalacze w sklepie S. kupiło ok. 16 tys. osób – co ma odzwierciedlenie w zarzucie.

Niebawem Jan S. zostanie przewieziony do Wrocławia, gdzie usłyszy zarzuty podżegania do zabójstwa ministra i śledczych.

Gang pod sąd

Tymczasem – jak dowiedziała się „Rzeczpospolita" – w końcu grudnia do sądów w kraju trafiły cztery akty oskarżenia przeciwko ponad 70 członkom gangu Jana S. – skierowała go warszawska prokuratura. Gotowe środki i prekursory sprowadzano m.in. z Chin. Ilości były hurtowe – tylko do marca 2018 r. z jednego z krajów sprowadzono ok. 800 kg takich substancji. To dociekliwość stołecznych policjantów i prokuratora z Warszawy doprowadziła do powiązania wszystkich nitek w rozbudowanym przestępczym procederze.

Skierowanie aktów oskarżenia nieoczekiwanie zbiegło się z zatrzymaniem samego bossa. Przyjazd S. do kraju ułatwił śledczym zadanie – gdyby wpadł za granicą, konieczne byłoby wszczęcie procedury zmierzającej do jego wydania, a z tym, jak pokazała przeszłość, mogło być różnie. Gdy w maju 2018 r. S. został zatrzymany w Holandii, trafił tam do aresztu, jednak po tygodniu warunkowo został zwolniony i zniknął. Odtąd się ukrywał.

Za dopalaczowy biznes Janowi S. grozi do 15 lat więzienia.

29-letni Jan S. był poszukiwany od połowy ubiegłego roku. Wpadł w podwarszawskim Milanówku w ostatni piątek, gdzie mieszkają jego rodzice. Wytropili go policjanci ze specjalnej grupy poszukiwawczej stołecznej policji dzięki czynnościom operacyjnym.

Samo zatrzymanie było dynamiczne – S. wybiegł z obserwowanej posesji i ruszył w stronę pobliskich zabudowań.

Pozostało 92% artykułu
Przestępczość
„Czuję się jak bin Laden”. Mężczyzna chciał wysadzić giełdę papierów wartościowych
Przestępczość
Brazylia: Eksplozje przed Sądem Najwyższym. Zamachowiec próbował wejść do budynku
Przestępczość
Chiny: Masakra w Zhuhai. Kierowca wjechał w tłum ludzi, 35 osób nie żyje
Przestępczość
Atak na kibiców z Izraela w Amsterdamie. Premier Holandii przerażony antysemityzmem
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Przestępczość
Wielka akcja służb w Niemczech i w Polsce wymierzona w skrajnie prawicową grupę terrorystyczną