Jak informuje BBC, 37-letni obywatel Turcji w niedzielę wieczorem awanturował się przed posterunkiem policji w mieście Gelsenkirchen na zachodzie Niemiec. Zaatakował stojących tam funkcjonariuszy nożem oraz pałką. Jeden z policjantów zabił mężczyznę czterema strzałami z broni palnej.
- Wychodzimy z założenia, że był to czyn popełniony przez osobę psychicznie zaburzoną, która działała w pojedynkę - powiedział szef MSW w rządzie Nadrenii Północnej-Westfallii Herbert Reul. Dodał, że zaatakowani funkcjonariusze na początku myśleli, że mają do czynienia z zamachem terrorystycznym, gdyż napastnik krzyczał "Allahu akbar”. Ne było także oczywistego powodu ataku.
Trwa dochodzenie, które ma zbadać, czy reakcja policjantów była zgodna z prawem.
Wcześniej napastnik był dwukrotnie sprawdzany przez służby pod kątem radykalizacji islamistycznej. Nie stwierdzono jednak żadnego zagrożenia i nie znaleziono dowodów, które mogłyby świadczyć o tym, że miał powiązania ze środowiskami islamistów.
Podczas przeszukania mieszkania mężczyzny znaleziono nośniki pamięci, które zostały zabezpieczone i zostaną przeanalizowane.
Napastnik od 2002 roku miał kilka konfliktów z policją. Spędził także dwa miesiące w więzieniu za nieuregulowanie grzywny oraz za obrazę i uszkodzenie mienia. Na początku 2018 roku policja zatrzymała go podczas próby karczowania lasu pod. Tłumaczył, że to "miejsce modlitewne dla Allaha” i twierdził, że znajduje się w państwie islamskim. Miał przy sobie zaświadczenie psychiatryczne, w którym stwierdzono, że nie stanowi poważnego zagrożenia.