Dopłaty do zboża? Rolnicy ostrzegają przed machlojkami

Ogłoszona gorączkowo strategia ratowania polskich rolników poprzez interwencyjny skup zbóż po 1400 zł za tonę ma dziury. Nawet izby rolnicze nie wiedzą, kto będzie dopłacał do ziarna. Mało kto w ogóle skupuje dziś zboże.

Publikacja: 18.04.2023 17:34

Dopłaty do zboża? Rolnicy ostrzegają przed machlojkami

Foto: PAP

Organizacje rolnicze spodziewają się machlojek i "podstawiania" sprowadzanego tańszego zboża zamiast krajowego przy staraniach po dopłaty. Ale przede wszystkim rząd i UOKIK wiedzieli o problemach z nadmiernym importem zboża co najmniej od października, a mimo to w grudniu uznali, że import nie zakłóca polskiego rynku. Dziś natomiast rząd – słowami wiceministra finansów Artura Sobonia - deklaruje gotowość wydania 5-10 mld zł na "ratowanie rolnictwa".

Czytaj więcej

Soboń: Koszt pomocy dla rolników będzie bliższy 5 mld zł niż 10 mld zł

Izby rolnicze swoje, UOKiK swoje

Krajowa Rada Izb Rolniczych w październiku zawiadomiła zarówno NIK, jak i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, o docierających doń ostrzeżeniach rolników o napływie znacznych ilości zboża paszowego z Ukrainy. KRIR ostrzegała, że ten napływ zbóż "w odczuciu rolników odbywa się w sposób niekontrolowany, szczególnie jeżeli chodzi o zboża  pod szyldem przemysłowych, co prowadzi do zachwiania sytuacji rynkowej w tym sektorze". Jednak UOKiK w grudniu nie dopatrzył się naruszenia konkurencji na polskim rynku.

Protesty niezadowolonych rolników wybuchły w roku wyborczym. I właśnie na ich aspekt polityczny zwracają uwagę ekonomiści i branża zbożowa. - Obawa przed gniewem polskiego rolnika, a co najważniejsze, utratą jego głosów w zbliżających się wyborach parlamentarnych, popycha rząd do coraz mniej roztropnych i przemyślanych decyzji - komentuje, zastrzegając anonimowość, nasz rozmówca z jednej z największych polskich firm spożywczych.

Od końca ub.r. do ubiegłego tygodnia w sytuacji rolników zmieniło się tyle, że ceny zboża spadły z 1580 zł za tonę pszenicy konsumpcyjnej w październiku 2022 r. do 970 zł obecnie. Dziś rząd obwinia o tę sytuację nadmierny napływ zboża z Ukrainy. Rozwój wydarzeń jest błyskawiczny: w piątek na briefingu Robert Telus, minister rolnictwa, mówił o negocjacjach z Ukrainą w sprawie wstrzymania transportu niektórych produktów rolnych, a już w sobotę rząd opublikował rozporządzenie ministra rozwoju i technologii, wstrzymujące przywóz produktów rolnych - zarówno na rynek polski, jak i w tranzycie. 

Czytaj więcej

Dotkliwe konsekwencje weekendowej decyzji rządu

Rząd rzuca do zażegnania kryzysu, który trwa od października, nie tylko nowego ministra rolnictwa, ale także ogromne kwoty pieniędzy, których źródła na razie nie ujawnia. Wiceminister finansów Artur Soboń poinformował w rozmowie z Radiem Zet, że rząd już zaangażował w pomoc rolnikom 2 mld zł, ale jest gotowy przekazać na ten cel nawet... 10 mld zł. Oferuje dopłaty do każdej tony pszenicy takie, by rolnicy otrzymali za nią 1400 zł.  

Obawa o przekręty

– Takich rozwiązań się bardzo boję, bo nadal nie ma przepisów wykonawczych, Jarosław Kaczyński ogłosił to w sobotę, ale nadal nie wiemy, jak to będzie wyglądało. Jestem ostrożny – mówi Wiktor Szmulewicz, prezes KRiR, i zauważa, że tworzenie systemów dopłat zawsze będzie dla kogoś niesprawiedliwe. – Spodziewam się machlojek, "podstawiania" zakupionego zboża, obawiam się, że ten system, wymyślony tak szybko, będzie nieszczelny i pojawi się mnóstwo kontrowersji – mówi szef KRIR.

Uważa, ze zamiast tego, rząd powinien wprowadzić dopłaty do uprawy hektara zboża, na podstawie wniosków o płatności bezpośrednie do ARIMR. T zapewniłoby przejrzystość i utrudniło handel "podstawionym" zbożem. Szmulewicz zauważa, że ten kryzys wymaga rozwiązań długoterminowych, bo zboże z Ukrainy będzie płynąć, a Polska musi nauczyć się na nim zarabiać, na wzór portu w Kłajpedzie, który je przed wojną przeładowywał. – Uważam, że zamiast portu lotniczego powinniśmy pobudować duży port zbożowy na Bałtyku i stworzyć infrastrukturę. Bo Kłajpeda na tym zarabiała, więc niech zarabia Gdynia czy Gdańsk. Trzeba udrożnić drogi eksportowe, by to zboże płynęło do Afryki, Azji, tam gdzie ma płynąć – mówi Wiktor Szmulewicz.

Czytaj więcej

Relacje z Ukrainą na krawędzi po decyzji PiS

Na kolejny problem wskazuje ekspert z jednej z największych polskich firm spożywczych, który jednak zatrzegł anonimowość: - Czy może dałoby się pod ten powszechny skup ściągnąć do Polski pszenicę z tak samo zasypanych magazynów Słowacji, Czech czy Niemiec? Skoro nie upilnowano kilku przejść granicznych z Ukrainą, to przecież nikt nie upilnuje 1800 km innych granic - mówi ekspert.

Zapytaliśmy o ocenę sytuacji izbę rolniczą na Podkarpaciu. - Rolnicy, którzy zawierzyli ministrowi rolnictwa, gdy mówił, że zboże będzie drożało, zostawili ziarno w magazynach i mają teraz bardzo trudną sytuację. A zboże z 1500 zł staniało na 700-800 zł za tonę - mówi Stanisław Bartmann, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej. Wskazuje, że części rolników brakuje pieniędzy na opłacenie podatków,  paliwo, nawozy, a nawet spłatę rat w banku. - To zazwyczaj młodzi ludzie, którzy zawierzyli [państwu - red.], nakupili maszyn - mówi Bartmann.

Organizacje rolnicze spodziewają się machlojek i "podstawiania" sprowadzanego tańszego zboża zamiast krajowego przy staraniach po dopłaty. Ale przede wszystkim rząd i UOKIK wiedzieli o problemach z nadmiernym importem zboża co najmniej od października, a mimo to w grudniu uznali, że import nie zakłóca polskiego rynku. Dziś natomiast rząd – słowami wiceministra finansów Artura Sobonia - deklaruje gotowość wydania 5-10 mld zł na "ratowanie rolnictwa".

Izby rolnicze swoje, UOKiK swoje

Pozostało 92% artykułu
Przemysł spożywczy
Koniak do Chin luzem w kontenerach. Załoga w Cognac strajkuje
Przemysł spożywczy
Rosjanie skopiowali pomysł Donalda Trumpa. Nowa marka wódki na rynku
Przemysł spożywczy
Sposób na drogi nabiał? Nasłać prokuraturę. Takie rzeczy tylko w Rosji
Przemysł spożywczy
Cena masła. Ile może kosztować w święta? „Zbliżamy się do 10 zł”
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Przemysł spożywczy
Polacy szukają oszczędności, także w przypadku żywności