Producenci piwa spodziewali się odbicia, gdy minęły najgorsze czasy pandemii. Zawiedli się jednak srodze, ponieważ ubiegły rok może pozwolił zapomnieć o lockdownach, ale przyniósł dwucyfrową inflację, wysokie koszty produkcji, a także obniżone w wyniku wojny i rosnącego kryzysu nastroje konsumenckie. Trzy największe w Polsce browary, reprezentowane przez stowarzyszenie Browary Polskie, twierdzą, że te skumulowane czynniki silnie uderzyły w rynek browarniczy. I jak same przyznają – wartość sprzedaży co prawda wzrosła o 10 proc., ale w efekcie podwyżek cen piwa spowodowanych inflacją.
Czytaj więcej
„Z dumą ogłaszamy rekordowe wyniki” - chwali się rosyjska filia Heinekena. Centrala w Holandii się od niej odcina. A Grupa Żywiec, której właścicielem jest Heineken twierdzi, że z Moskwy nie płyną żadne pieniądze.
O kryzysie nie świadczy też wolumen sprzedanego piwa, który się nie zmniejszył, a nawet lekko wzrósł. Mimo to, na konferencji podsumowującej rok, branża domagała się wsparcia. – Aby przemysł piwowarski mógł dalej się rozwijać, potrzebne jest zatrzymanie zjawisk negatywnie oddziałujących na branżę, tj. kolejnych podwyżek akcyzy, inflacji, uporządkowanie systemu kaucyjnego – mówił Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie.
Ukrytym przed statystykami problemem jest duży spadek sprzedaży piwa do gastronomii, który można jedynie szacować, ponieważ tego rynku akurat... nikt nie analizuje. Browary mogłyby więc to ocenić po własnych danych sprzedaży, ale te, jako tajemnica handlowa, niechętnie są ujawniane. Gastronomia sprzedaje mniej piwa, ponieważ inflacja skokowo wręcz zmniejszyła siłę nabywczą konsumentów, którzy szukając oszczędności, w pierwszym rzędzie rezygnują z wydatków na rozrywkę, czyli także konsumpcję na mieście.
Czytaj więcej
Co prawda sprzedaż piwa w sklepach nie spada, ale producenci bardzo mocno odczuwają zapaść w gastronomii. Zamknięcie browaru w Leżajsku może nie być ostatnie.