Jak informuje "Fakt", do incydentu doszło dwa lata temu we wsi Skorupki nad jeziorem Tałty w województwie warmińsko-mazurskim. Podczas spaceru Michał B. z Krakowa zaczął fotografować domek dla dzieci znajdujący się na jednej z ogrodzonych posesji. Wówczas podbiegł do niego wysoki blondyn, który wymierzył turyście dwa ciosy, zanim ten się zdołał wytłumaczyć. Napastnik wyrwał mu też telefon z ręki i wyrzucił.
Sprawą zajęła się wezwana na miejsce policja. To policjanci powiedzieli turyście, że pobił go Kamil Glik wypoczywający na Mazurach. Glik zeznał, że działał w samoobronie. Policjanci wyczuli od niego alkohol. Piłkarz przyznał się do wypicia piwa. Jego żona zaś miała tłumaczyć, że Kamil Glik od jakiegoś czasu dostaje pogróżki i dlatego zareagował nerwowo.
Taki argument nie przekonał Sądu w Giżycku, który ukarał piłkarza grzywną w wysokości 10 tys. złotych i 5 tys. dla poszkodowanego. Sąd odwoławczy w Olsztynie wyrok utrzymał.
- Pokrzywdzony nie wiedział do kogo należy posesja, na której dostrzegł ciekawy domek dla dzieci - uzasadniła cytowana przez "Fakt" sędzia Danuta Hryniewicz.
Kamil Glik to polski piłkarz, występujący na pozycji obrońcy we włoskim klubie Benevento Calcio oraz w reprezentacji Polski.
Uczestnik Mistrzostw Europy 2016, 2020 i Mistrzostw Świata 2018. Członek Klubu Wybitnego Reprezentanta. Ma 34 lata.