- W internecie nic nie ginie – niby wszyscy o tym wiemy, ale myślimy, że nas to nie dotyczy. Błahe z pozoru zdjęcie z naszym dzieckiem w serwisie społecznościowym może jednak wiązać się z poważnymi konsekwencjami. Jakimi? Materiał może trafić w niepowołane ręce i co gorsza trafić na pedofilskie strony – wyjaśnia Anna Borkowska, ekspertka z NASK, jedna z autorek poradnika dla rodziców „Sharenting i wizerunek dziecka w sieci".
Aż 40% polskich rodziców dzieli się w internecie zdjęciami i filmami, na których są ich dzieci. Rocznie, statystyczny rodzic, wrzuca do sieci średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi pociechami (źródło: Bierca M., Wysocka-Świtała A., (2019). „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?").
Czytaj także: Rodzic musi mieć zgodę na publikację zdjęcia dziecka w internecie
Część z tych zdjęć może zainteresować przestępców. I niekoniecznie muszą to być zdjęcia przestawiające nagie lub skąpo ubrane dzieci.
Materiały publikowane w sieci mogą być wykorzystane na różne sposoby. Na pewno kojarzycie zdjęcie chłopca z uniesioną do góry zaciśniętą pięścią lub dziewczynkę na tle płonącego domu. Ktoś kiedyś opublikował je w internecie, a teraz stały się popularnymi memami. Każdy z nas może je przerobić. I to samo może stać się z jakimkolwiek innym materiałem opublikowanym w sieci. Wizerunek naszego dziecka może na zawsze być kojarzony z zabawnym kontekstem, a my nic na to nie będziemy mogli poradzić. Czy warto narażać przyszłość swojego dziecka? Jak zatem postępować?