– Ty sobie szykuj kandydata na wicedyrektora – miał powiedzieć Krzysztof Kwiatkowski do polityka PSL Jana Burego przed konkursem na wiceszefa delegatury NIK w Rzeszowie. Działo się to w czasie, gdy Kwiatkowski, obecnie senator niezależny, był prezesem NIK, a rozmowy podsłuchało CBA. Zdaniem prokuratury prezes miał wpływać na wyniki konkursów nie tylko w delegaturze w Rzeszowie, ale też Łodzi i centrali NIK.
Z tego powodu Kwiatkowski miał stanąć przed Trybunałem Stanu, ale PiS gra na zwłokę. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", choć od początku kadencji Sejmu minęło już pół roku, marszałek Elżbieta Witek wciąż nie przesłała wstępnego wniosku o trybunał dla Kwiatkowskiego do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.
Taki wniosek pod koniec rządów PO złożył ówczesny poseł Ryszard Kalisz. Jego rozpatrywanie szybko ruszyło i było kontynuowane po objęciu rządów przez PiS. Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej przesłuchała kilku świadków, lecz nie zakończyła prac. Jej przewodnicząca Iwona Arent z PiS potwierdza, że do kontynuacji konieczne jest ponowne skierowanie wniosku przez marszałek Witek. – Nie możemy nic zrobić, dopóki to nie nastąpi – mówi.
Śledząc wystąpienia polityków PiS, można odnieść wrażenie, że powinno im zależeć na rozliczeniu Kwiatkowskiego. Kiedy wyszły na jaw kontrowersje dotyczące nowego szefa NIK Mariana Banasia, często przypominali, że również Platforma Obywatelska miała problem z wybranym przez siebie prezesem.
Dlaczego więc marszałek Sejmu zwleka? Spytaliśmy o to Centrum Informacyjne Sejmu, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.