Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy?
Wśród ekonomistów na całym świecie panuje względna zgoda, że to właśnie teraz jest najlepszy moment, by powiększyć deficyt i wykorzystać tę poduszkę finansową na wsparcie gospodarek ciężko dotkniętych kryzysem. To tylko w Polsce chyba pojawiają się jeszcze głosy jak wyjęte z lat 90. Schowajcie pożółkłe karteczki neoliberałów do szuflady, chciałoby się powiedzieć. Teraz jest rok 2020 i właśnie teraz musimy bezwzględnie zadbać o możliwie jak najszybsze, V-kształtne odbicie gospodarcze, jak najniższy spadek PKB i wzrost inwestycji. Jestem przekonany, że Polska może zadziwić innych, wychodząc szybko z kryzysu. I zadziwi.
Kiedy wrócimy do stanu sprzed zamknięcia gospodarki?
Sądzę, że w czwartym kwartale zobaczymy wzrost gospodarczy. Dla każdego przedsiębiorcy jest jednak coś ważniejszego od liczb. Czy mam swoich klientów? Czy zachowałem zdolności produkcyjne? Czy mam możliwości dalszego rozwoju? Czy udało się utrzymać stan zatrudnienia w mojej firmie? Działamy w taki sposób, aby wszyscy zadający sobie właśnie takie pytania odpowiadali na nie pozytywnie.
Drugiego zamknięcia gospodarki nie będzie?
Nie będzie. Od samego początku stawką przy zarządzaniu epidemią było wypłaszczenie krzywej zachorowań i przesuwanie szczytu epidemii tak, by nigdy nie zabrakło miejsc w szpitalach – i to się udało. By nigdy nie musiało dochodzić do takich sytuacji jak w wielu najbogatszych krajach świata, gdzie trzeba było wybierać, kto ma żyć, a kto umrzeć.
Nawet jeśli jesienią zagrozi nam druga fala zachorowań, będziemy lepiej przygotowani. Nowa, inteligentna strategia walki z epidemią będzie polegać na szybkiej reakcji i punktowym wprowadzaniu zaostrzonego reżimu sanitarnego. Jesteśmy na to gotowi, ale mam nadzieję, że nie będziemy musieli korzystać z tych różnych rezerwowych scenariuszy.
Nie ma pan refleksji, patrząc dziś na liczbę zachorowań, że życie za szybko wróciło do normalności?
Właśnie liczba zachorowań to najlepszy dowód, że stało się to w samą porę. Ulice miast wracają do życia, nasza codzienność zaczyna powoli przypominać już tę sprzed epidemii, a liczba nowych zachorowań nie rośnie gwałtownie – to dowód na to, że udało nam się ograniczyć maksymalnie transmisję poziomą. Nie możemy zapominać, że kolejne tygodnie zamknięcia gospodarki oznaczałyby dodatkowe dziesiątki miliardów złotych strat. A potężne straty w gospodarce z konieczności przekładałyby się na kryzys służby zdrowia – przedawkowanie lekarstwa doprowadziłoby do pogłębienia choroby.
Ale oczywiście trzeba pamiętać, że pandemia się nie skończyła. Wciąż powinniśmy pamiętać o przestrzeganiu zasad ostrożności, o dezynfekcji, o maseczkach, gdzie to konieczne, i dystansie, gdzie to możliwe.
Ale przecież w ostatnich dniach jesteśmy na drugim lub trzecim miejscu w UE pod względem liczby nowych zachorowań.
Pamiętajmy, że pandemia zaczęła się w państwach Europy Zachodniej kilka tygodni wcześniej niż u nas. Poza tym, od początku podstawowym założeniem było wypłaszczenie krzywej. To oznacza pewne rozciągnięcie, ale jednocześnie znacznie mniej ofiar. Bo proszę spojrzeć, w Polsce jest ok. 1300 zgonów. W Wielkiej Brytanii są 42 tysiące, w Hiszpanii 27 tysięcy, we Włoszech 34 tysiące, we Francji 30 tysięcy. To chyba dane, które mówią same za siebie.
Mamy się nie przejmować, gdy każdego dnia przybywa nam 500 chorych?
Wszystkie służby medyczne i sanitarne pracują dziś dokładnie z takim samym natężeniem, jak było to miesiąc czy dwa miesiące temu. Dopóki nie zostanie wynaleziona szczepionka lub skuteczne lekarstwo, koronawirus będzie zagrożeniem, na którego lekceważenie nie możemy sobie pozwolić. Kluczowe jest, by ryzykiem pandemicznym efektywnie zarządzać. Mamy jeden z najniższych wskaźników zgonów w Europie i to on jest najważniejszym czynnikiem oceny sposobu radzenia sobie z epidemią. Jednocześnie mamy jedne z najlepszych wskaźników gospodarczych, co pokazuje, że udało nam się skutecznie rozstrzygnąć fałszywy dylemat: ratować zdrowie czy gospodarkę. Zadbaliśmy o jedno i drugie.
Ma pan sobie coś do zarzucenia w kwestii zarządzania pandemią?
Oczywiście cały czas analizuję scenariusze alternatywne naszych działań. Czy mogliśmy zareagować szybciej? Czy niektóre z prowadzonych restrykcji nie były zbyt ostre? Staram się być wobec siebie krytyczny, ale biorąc pod uwagę wszystkie czynniki – zarówno obiektywne, jak i te psychologiczne i społeczne, które narzucały pewien tryb działania – nie waham się powiedzieć, że dobrze dostosowaliśmy nasze działania do rozwoju sytuacji.
Na Śląsku również?
Praca w kopalniach to idealne środowisko dla koronawirusa. Zrobiliśmy wszystko, co możliwe, by uniknąć zagrożenia, ale to nie zawsze wystarcza. Właśnie dlatego ta epidemia jest tak groźna.
Wydobycie można było wstrzymać wcześniej.
Nie jestem o tym przekonany. Dziś łatwo o takie postulaty, kiedy najgorsze za nami. Polska na groźbę epidemii zareagowała błyskawicznie i decyzje o ochronie górników były również podejmowane w tempie adekwatnym do ryzyka.
Jeżeli w przyszłym roku pojawi się szczepionka na Covid-19, to czy koszt szczepienia Polaków weźmie na siebie budżet państwa?
Tak, rozważamy to. Chcemy za wszelką cenę uniknąć powtórnej pandemii.
Szczepienia byłyby wtedy obowiązkowe?
Musimy mieć pewność, że szczepionka będzie bezpieczna. Ja, podobnie jak pan prezydent, stoję dziś na stanowisku, że taka szczepionka powinna być na pewno dostępna za darmo najpierw dla seniorów. Oni są najbardziej narażeni. To, czy szczepionka będzie obowiązkowa czy dobrowolna, jak na grypę, to przedyskutujemy z epidemiologami i ekspertami, którzy wypowiedzą się co do meritum, co do potencjalnych i przyszłych zagrożeń dla zdrowia publicznego.
Czy projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego nie powinien zostać na pewien czas zawieszony?
Poważne państwa muszą realizować poważne projekty. Zmiana układu komunikacyjnego, który w Polsce jest od czasów rozbiorowych, to cywilizacyjny projekt, na który Polacy czekają od lat. Ale przecież CPK to przede wszystkim wielki projekt kolejowy. A w końcu także poważny impuls gospodarczy. Do tego dokładamy plan inwestycji prezydenta Andrzeja Dudy. Plan budowy dróg powiatowych i gminnych, plan retencji, ochrony środowiska, sieci energetycznych, szerokopasmowych sieci informatycznych. To jest bardzo dobry plan rozwojowy, ponieważ z jednej strony unowocześnia Polskę, z drugiej tworzy miejsca pracy w każdej gminie i każdym powiecie.
Aby z CPK miał kto latać, dobrze musi pójść również z LOT-em. Tymczasem spekulacje o bankructwie naszych linii lotniczych są coraz częstsze.
Wszystkie linie lotnicze świata są obecnie uziemione, dosłownie i w przenośni. Najlepszym dowodem na to jest, że Niemcy wspierają Lufthansę kwotą 9 mld euro, Francuzi Air France kwotą 7 mld euro. Wszystkie większe państwa, widząc, co się dzieje z liniami lotniczymi, pompują tam pieniądze, by je ratować. My również będziemy starali się wspierać PLL LOT.
A podatek VAT, wzorem na przykład Niemiec, też zostanie obniżony?
Niemcy nie wprowadzali istotnych zmian w swoim systemie podatkowym od lat. To rozwiązanie ma też charakter czasowy. My w ciągu pięciu ostatnich lat – na stałe – obniżyliśmy CIT do 9 proc. W Niemczech to wciąż 33 proc. Obniżyliśmy PIT dla wszystkich, wprowadziliśmy ulgi w płatnościach składek ZUS, mamy zerowy podatek dochodowy dla młodych Polaków, tych do 26. roku życia. Można powiedzieć, że nie wiedząc, co przyniesie przyszłość, stworzyliśmy swoistą poduszkę bezpieczeństwa dla firm i obywateli przed gospodarczymi skutkami epidemii.
Ponadto redukujemy stawki podatku VAT dla wielu artykułów w ramach upraszczania matrycy – to jest ok. 800 mln złotych, które zostanie w portfelach konsumentów.
Bliski panu w przeszłości sektor bankowy postuluje zawieszenie podatku bankowego.
To nie wchodzi w grę. Sektor bankowy powinien szerzej spojrzeć na gospodarkę i zrozumieć, że jedzie na jednym wózku z przedsiębiorcami. Gwałtowne obcinanie limitów, jak to ma miejsce w zagranicznych firmach ubezpieczeń faktoringowych, lub zabieranie limitów kredytowych jest podcinaniem gałęzi, na której siedzi sektor bankowy.
Spoglądając szerzej, ale na gospodarkę, jaki mamy system gospodarczy w tej chwili?
Dziś mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że mamy system, który urzeczywistnia konstytucyjną zasadę społecznej gospodarki rynkowej – to wolnorynkowy solidaryzm oparty na założeniach zrównoważonego rozwoju.
A jaka jest jego definicja?
W wolnorynkowym świecie dominują dwa modele. Anglosaski, czyli bardziej liberalny i korporacjonistyczny, jak w Japonii czy Niemczech. Dla Europy Środkowej została wymyślona smutna definicja, że jest to gospodarka zależna, którą niektórzy zachodni komentatorzy określają również jako skolonizowaną. To mocne słowa. Nie uważam, by było aż tak źle. Jednak wychodząc z naszej zapaści postkomunistycznej, musimy jednocześnie wydobywać się z gigantycznych błędów planu Balcerowicza, Tuska czy Rostowskiego. Te błędy polegały m.in. na wyprzedawaniu na potęgę polskich przedsiębiorstw. Choćby w samych tylko latach rządów Platformy Obywatelskiej to wyprzedaż majątku za ponad 60 mld złotych. Tymczasem my dokonywaliśmy repolonizacji. Powiem tak: mamy unikatowy model rozwoju, który odpowiada na daleko idące ubytki, niedoskonałości, niedociągnięcia, błędy i straty, które odziedziczyliśmy po naszych poprzednikach. A najlepszym dowodem na słuszność naszych działań są liczne wskaźniki, np. malejące uzależnienie od finansowania polskiego zadłużenia przez zagranicę i wejście w ostatnich miesiącach w dodatni bilans na rachunku bieżącym, malejący dług publiczny do PKB przed kryzysem, malejący deficyt i równowaga makroekonomiczna, którą wielokrotnie podkreślano w opracowaniach Komisji Europejskiej. Ale abstrahując już od tych danych makroekonomicznych, niezwykle ważne jest dla mnie to, że w czasach naszych rządów wynagrodzenia pracowników rosły najszybciej w historii ostatnich 30 lat. A bezrobocie, zmora III RP, za naszych rządów zmalało do jednego z najniższych poziomów w całej Unii Europejskiej.
–współpraca Przemysław Malinowski