Podpisana w sobotę pomiędzy ministrem Mariuszem Błaszczakiem a amerykańskim sekretarzem stanu Mikiem Pompeo umowa o wzmocnionej współpracy obronnej z USA „jest ukoronowaniem wspólnych polsko-amerykańskich wysiłków i zakończeniem najważniejszego etapu wzmocnienia obecności sił zbrojnych USA w Polsce" – uważa MON. Pierwszych żołnierzy mamy się spodziewać w październiku w związku z formowaniem wysuniętego dowództwa V Korpusu Sił Lądowych USA.
Dokument pokazuje przede wszystkim skalę zaangażowania amerykańskiego w Polsce, w tym kosztów, jakie musimy ponieść, przyjmując te wojska. Wniosek z niego może być optymistyczny – zwiększy się liczba żołnierzy amerykańskich w Polsce (o 1000 do 5,5 tysiąca), ale też pesymistyczny, gdyż pokazuje skalę zaniedbań w sferze polskiej infrastruktury wojskowej. Amerykanie wymusili na nas budowę wielu instalacji, które będą służyły też naszej armii.
MON szacuje, że rocznie na utrzymanie wojsk amerykańskich z kieszeni podatnika pójdzie ok. 500 mln zł (to koszty prądu, śmieci, wyżywienia itd.). Nie wiemy, jakie dodatkowe koszty poniesiemy w związku z organizacją wspólnych ćwiczeń. Amerykanie będą mogli korzystać z 19 kompleksów wojskowych. Umowa zawiera też listę inwestycji obejmujących aż 114 projektów w 11 miejscach. Będą one realizowane z polskiego budżetu. Mowa np. o budowie płyty postojowej dla samolotów, terminala pasażerskiego na lotnisku Wrocław-Strachowice, hangarów dla 12 bezzałogowców w Łasku czy 31 ukrytych pod ziemią magazynów na amunicję w Powidzu.
Dzisiaj nie wiemy, jakie będą koszty także tych inwestycji. Jakiś czas temu mowa była o 2 mld dolarów. MON tłumaczy nam, że „uzgodniony pakiet infrastruktury ma zostać przygotowany w perspektywie wieloletniej, co pozwoli rozłożyć koszty w dłuższej perspektywie adekwatnie do realnych możliwości finansowych". Efektem tych działań ma być stworzenie warunków do przyjęcia 20 tys. żołnierzy amerykańskich.
Dokument w szczegółowy sposób opisuje zasady traktowania żołnierzy i personelu amerykańskiego. Mowa jest m.in. o podatkach, zasadach posiadania broni, ochronie środowiska, a także jurysdykcji karnej. Ta ostatnia kwestia budzi największe kontrowersje. Z dokumentu wynika, że Amerykanie zachowają pierwszeństwo w sprawowaniu jurysdykcji karnej (z umowy wynika, że Polska jej się zrzekła) „w przypadku czynów lub zaniechań popełnionych w ramach wykonywania obowiązków służbowych". Jednak dodaje ona, że Polska „w każdym przypadku, który uzna za szczególnie ważny", będzie sprawować jurysdykcję karną nad personelem sił zbrojnych USA.