Na początku listopada poseł Konfederacji Artur Dziambor poinformował w mediach społecznościowych o zakażeniu koronawirusem. Inni politycy na jego miejscu swoje wpisy kończą rytualnym „dbajmy o siebie, nośmy maseczki", jednak nie Dziambor. W jego poście na Twitterze pobrzmiewał sceptycyzm, wręcz oskarżenie. „Zachorowałem dopiero, gdy zacząłem ładnie się w te wasze DMM (dezynfekcja, dystans, maseczki – red.) bawić" – napisał. „A zachorowałem, gdy akurat zacząłem grzecznie nosić te cholerne maseczki, taka ciekawostka" – sprecyzował.
To charakterystyczne dla jego formacji. Ze sceptycznego podejścia do pandemii, a w szczególności do związanych z nią ograniczeń, zrobiła swój znak rozpoznawczy. I realizuje swoją strategię z zadziwiającą skutecznością.
Decyzyjny chaos
To symptomatyczne, że najmłodsza stażem partia zasiadająca w Sejmie jako jedyna potrafiła wypracować spójne podejście do pandemii. Bo w polityce innych ugrupowań widać głównie częstą zmianę stanowiska pod wpływem chwilowych emocji. Czyli innymi słowy: chaos.
Najlepszym przykładem jest oczywiście rządzące PiS. Premier Mateusz Morawiecki zamyka obecnie kolejne sektory gospodarki i otwiera szpitale tymczasowe, a rządzący przestali już ukrywać, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Jednak jeszcze na początku wakacji stopniowo znosił restrykcje i uspokajał: – Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już nie trzeba się go bać.
Te słowa zyskały wyjątkowy rozgłos, jednak łatwo znaleźć można też inne podobne cytaty. Np. równie optymistyczne zapewnienia pobrzmiewały przed wiosennym lockdownem. W lutym ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski zapewniał, że „państwo polskie osiągnęło stan pełnej gotowości", a szef sanepidu Jarosław Pinkas mówił, że „wielu polityków, którzy posługują się koronawirusem jako elementem gry politycznej, powinno sobie włożyć lód do majtek".