Wybory prezydenckie w USA. Dlaczego Rosja postawiła na Donalda Trumpa a Chiny pozostają neutralne?

Kreml prowadzi zakrojoną na szeroką skalę kampanię dezinformacji z myślą o zwycięstwie kandydata republikanów – twierdzi amerykański wywiad.

Aktualizacja: 30.10.2024 06:36 Publikacja: 30.10.2024 04:30

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: Sputnik/Kristina Kormilitsyna/Kremlin via Reuters

Po naciskiem swojego właściciela Jeffa Bezosa „Washington Post” po raz pierwszy od lat zrezygnował ze wskazania, kogo popiera w wyścigu o Biały Dom. Ale nie Władimir Putin. On kontynuuje już całkiem długą tradycję. W 2004 roku postawił na George’a W. Busha, oficjalnie, aby ten dokończył interwencję w Iraku i zapobiegł w ten sposób rozprzestrzenianiu się terroryzmu. Cztery lata później jego faworytem był już jednak demokrata Barack Obama, podobnie jak w 2012. To był strzał w dziesiątki. Prezydent USA nie zareagował, gdy Baszar Assad użył broni chemicznej przeciw rebelii w Syrii, co było jasnym sygnałem dla Kremla, że nie postawi się, gdy Rosja przejmie Krym. 

Ale w 2016 i 2020 r. Moskwa znów wróciła do republikanów. Tylko już innych: zarażonych izolacjonizmem przez Donalda Trumpa. 

Oficjalnie Putin zapowiedział, że chciałby zwycięstwa Kamali Harris. Ale to tylko zasłona dymna

Jak będzie tym razem? W sierpniu we Władywostoku Putin oświadczył, że „jego” kandydatem był Joe Biden, ale skoro się wycofał, stawia na Kamalę Harris. – Ona ma taki pełen ekspresji, zaraźliwy uśmiech – przekonywał. 

Następnego dnia Trump przyznał, że nie wie, czy „traktować tę deklarację jako przysługę czy raczej Rosjanin właśnie go obraził”. Dziś jednak wiadomo, że chodziło o to pierwsze. Rozpylenie swoistej zasłony dymnej, która przekona przynajmniej niektórych wyborców, że niewygodne dla kandydata republikanów więzi z Moskwą faktycznie nie istnieją. 

Czytaj więcej

Putin mówi, że głosowałby na Kamalę Harris i widzi szansę na pokój. O co mu chodzi?

Amerykański wywiad jest jednak jednoznaczny. 

– Rosyjskie władze podjęły na wielką skalę starania, aby wpłynąć na wyniki wyborów w USA w taki sposób, który sprzyja kandydaturze Donalda Trumpa – powiedział amerykańskim mediom przedstawiciel służb. 

Zdaniem „New York Timesa” tym razem rosyjska kampania jest o wiele bardziej profesjonalna niż to, co można było obserwować cztery i osiem lat temu. Jej domeną są media społecznościowe. Jednak Kreml stara się teraz odnaleźć specyficzną grupę wyborców jak Afroamerykanie w Georgii czy Latynosi w Arizonie, którzy mogą przeważyć szalę zwycięstwa. Pod nich konstruuje przesłania na Facebooku, TikToku, X czy WhatsAppie. Wiadomości są też opracowane w taki sposób, że o wiele trudniej niż w przeszłości ustalić ich związki z Moskwą. Dodatkową trudnością jest to, że Google, Meta, OpenAI, Microsoft czy inni giganci amerykańskiego internetu w znacznym stopniu zrezygnowali ze zwalczanie fake newsów, a takich jest wiele. 

Rosyjska dywersja może okazać się szczególnie skuteczna, bo o wyniku amerykańskich wyborów rozstrzygnie poparcie bardzo niewielkiej grupy wyborców w tzw. wahających się stanach, jak Pensylwania, Michigan czy Wisconsin. 

Chiny mają inny cel niż Rosja. To po prostu skompromitowanie amerykańskiej demokracji

Amerykański wywiad podtrzymuje, że inaczej niż Rosja Chiny pozostają neutralne, gdy idzie o to, kto ma być następnym prezydentem USA. Zależy im raczej na skompromitowaniu amerykańskiej demokracji w ogóle. Wykazanie, że chińska brutalna dyktatura jest ustrojem skuteczniejszym. 

Dlaczego Kreml postawił na Trumpa? W 2016 roku nie chciał, aby do Białego Domu wprowadziła się Hilary Clinton, która jako sekretarz stanu dała się poznać jako zdecydowana przeciwniczka rosyjskiego imperializmu. Jednak miliarder też zawiódł Moskwę. W trakcie swojej prezydentury nie tylko nie uznał aneksji Krymu, ale także zaostrzył sankcje przeciwko Rosji. Zniósł embargo na dostawy broni dla Ukrainy. Putin nie cierpi jego nieprzewidywalności. Dlatego tym razem postanowił nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka i wykonał spektakularny gest wobec Bidena i Harris: porozumienie w sprawie wymiany więźniów. W ten sposób demokraci uniknęli losu, jaki w 1980 był udziałem Jimmy’ego Cartera, który nie potrafił uwolnić amerykańskich zakładników przetrzymywanych w Teheranie. 

Czytaj więcej

Tajne rozmowy Trumpa z Putinem i prezent dla prezydenta Rosji. Kreml komentuje nową książkę

Jednak Trump wykazał swoją niezwykłą użyteczność dla Moskwy, wstrzymując w Kongresie przez pół roku warte 60 mld USD wsparcie dla Ukrainy. Teraz w trakcie kampanii wyborczej deklaruje, że „w 24 godziny” dojdzie do porozumienia z Putinem, przypuszczalnie uznając de facto jego ukraińskie podboje. Stale także podważa spójność NATO, jak w lutym, gdy zapewniał, że Rosja może „zrobić, co tylko jej się spodoba” z tymi sojusznikami, którzy nie przeznaczają odpowiednich funduszy na obronę. Rosyjski dyktator jest zachwycony zapowiedzią podważenia przez Trumpa podstaw amerykańskiego państwa prawa, w szczególności niezależności sądownictwa. W takim zestawieniu jego własne rządy już nie wyglądały tak tragicznie – uważa. 

Po naciskiem swojego właściciela Jeffa Bezosa „Washington Post” po raz pierwszy od lat zrezygnował ze wskazania, kogo popiera w wyścigu o Biały Dom. Ale nie Władimir Putin. On kontynuuje już całkiem długą tradycję. W 2004 roku postawił na George’a W. Busha, oficjalnie, aby ten dokończył interwencję w Iraku i zapobiegł w ten sposób rozprzestrzenianiu się terroryzmu. Cztery lata później jego faworytem był już jednak demokrata Barack Obama, podobnie jak w 2012. To był strzał w dziesiątki. Prezydent USA nie zareagował, gdy Baszar Assad użył broni chemicznej przeciw rebelii w Syrii, co było jasnym sygnałem dla Kremla, że nie postawi się, gdy Rosja przejmie Krym. 

Pozostało 87% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala