Robert Fico, premier Słowacji, premier Viktor Orbán i prezydent Serbii Aleksandar Vučić uważają, że w przeciwieństwie do swoich europejskich kolegów mają formułę radzenia sobie z migracją. Przedstawił je podczas spotkania w słowackim mieście Komarno premier Fico, zarysowując jednocześnie podwaliny formatu B-B-B – Bratysława-Budapeszt-Belgrad.
Czytaj więcej
Donald Tusk czy szef fińskiego rządu Petteri Orpo mogą nie lubić i krytykować Viktora Orbána, lecz gdy spojrzymy na ich wysiłki polityczne, to widać rosnącą zbieżność z działaniami węgierskiego premiera.
- Mieliśmy rację, gdy na początku kryzysu migracyjnego bardzo wyraźnie powiedzieliśmy, że podstawą walki z nielegalną migracją jest ochrona zewnętrznych granic UE - powiedział Fico, nazywając walkę z nielegalną migracją priorytetem. - Mówimy o budowaniu obozów w krajach pochodzenia migrantów lub w bezpiecznych krajach trzecich, w których migranci będą przechwytywani. Mówimy o lepszej polityce powrotowej, ponieważ ze 100 proc. nielegalnych migrantów przybywających do Europy, 80 proc. tam pozostaje, a tylko 20 proc. udaje się nam odesłać - relacjonował Słowak.
Podobną receptę przedstawił na platformie X premier Węgier. „W Brukseli wybucha bunt przeciwko migracji. Brukselski pakt migracyjny jest częścią problemu, a nie rozwiązaniem. Jedynym sposobem na rozwiązanie kryzysu migracyjnego w Europie jest ochrona naszych granic i zatrzymanie migracji. Po to tu jesteśmy” — napisał Orbán.