Były współpracownik o Karolu Nawrockim: To intrygant i mobber, skupiony na sobie

Groził mi zwolnieniem dyscyplinarnym, chciał, żebym zrezygnował z pracy w muzeum, zapowiadał, że zlikwiduje Oddział Muzeum Westerplatte, a archeologów skieruje do innych prac, gdzieś w Polsce. Odpuszczałem ze względu na dobro moich ludzi – tak o Karolu Nawrockim, potencjalnym kandydacie PiS na prezydenta RP opowiedział jego były współpracownik.

Publikacja: 22.10.2024 12:44

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Foto: PAP/Andrzej Jackowski

rbi

W rozmowie z WP o polityku PiS opowiedział Mariusz Wójtowicz-Podhorski, były kierownik Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, czyli oddziału muzeum, któremu szefował Karol Nawrocki. – Pierwsze słowo, które nasuwa mi się na myśl, to: intrygant. Osoba, która za wszelką cenę i wszelkimi środkami dąży do realizacji prywatnych celów. Człowiek fałszywy, skupiony tylko na sobie, z bardzo dużym ego, łatwy do wyprowadzenia z równowagi. Typ osiedlowego cwaniaczka – powiedział.

Czytaj więcej

Co z prawyborami w PiS? Są rozważane, ale nie ma decyzji

Nawiązując do serialu „House of Cards”, Wójtowicz-Podhorski stwierdził, że Nawrocki to polski Frank Underwood. Serialowy bohater jest bezwzględny, ale też inteligentny, to bardzo zdolny organizator. – Można powiedzieć, że Karol Nawrocki też jest zdolny. Zdolny do wszystkiego. Czy jest dobrym organizatorem? Wydaje mi się, że niemal każdy, kto trafiłby na takie wysokie stanowiska, jak dyrektor MIIWŚ czy prezes IPN, równie świetnie by sobie poradził. Inaczej oznaczałoby to, że musiałby być wyjątkowo nieudolny – stwierdził Wójtowicz-Podhorski.

Nie było pieniędzy na zakup lodówki i nowe etaty dla archeologów

Dodał, że musiał błagać Nawrockiego o pieniądze na realizację kolejnych etapów badań. – Powiedział, że „nie interesuje go wykopywanie kolejnych guzików, bo nie ma na to miejsca w muzeum”. Potem jeszcze wielokrotnie mi to powtarzał, że nie ma miejsca na guziki, szczątki mundurów i buty obrońców. Te rzeczy zresztą przez pewien czas zwyczajnie niszczały, bo nie można się było doprosić zakupu lodówki do przetrzymywania organicznych zabytków z Westerplatte. Były setki tysięcy na organizowanie koncertów i innych muzealnych wydarzeń, a nie było na zakup lodówki i nowe etaty dla archeologów – wspomniał były współpracownik Nawrockiego.

Czytaj więcej

Szef IPN tłumaczy swoje relacje z byłym kryminalistą: Nie odpowiadam za życie pozasportowe przeciwników z ringu

Były kierownik Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 powiedział też WP, że Nawrocki stale szukał na niego haków. – Wezwał mnie kiedyś i powiedział, że działam na szkodę muzeum – wspomniał. – Okazało się, że chodzi mu o profile w social mediach związane z Westerplatte. Nie podobało mu się, że jestem tam na zdjęciach, pokazując wykopane zabytki. Albo że są filmy, na których opowiadam o znaleziskach lub że piszę artykuły do prasy branżowej o postępach badań archeologicznych. W rzeczywistości chodziło mu o to, że mogę się stać zbyt popularny. Bardziej od niego. Groził mi zwolnieniem dyscyplinarnym, chciał, żebym zrezygnował z pracy w muzeum, zapowiadał, że zlikwiduje Oddział Muzeum Westerplatte, a archeologów skieruje do innych prac, gdzieś w Polsce. Odpuszczałem ze względu na dobro moich ludzi – opisywał Wójtowicz-Podhorski.

Dyrektor przyjechał na wykopaliska tylko dlatego, że padało

Zaznaczył też, że Nawrocki na terenie wykopalisk był dwa razy. – Pierwszy raz, bo padało – powiedział. – Przyjechał kogoś oprowadzić po Westerplatte i jak ten ktoś odjechał, zaczęło padać. Akurat był blisko wykopalisk, a tam był barak, w którym można było się schować i wyciągnąć papierosa od archeologów. To stało się anegdotą na wykopaliskach. Drugi raz przyjechał, gdy zapowiedział się z wizytą Gliński. Wiadomo: telewizja, wywiady, trzeba było złapać za łopatę w garniturze i pantoflach – opisywał.

Swoistym kuriozum była też organizacja meczu bokserskiego, gdzie chyba z jakimś zawodowym bokserem miał w muzeum walczyć dyrektor Karol Nawrocki

Mariusz Wójtowicz-Podhorski

Dodał, że podczas rządów Nawrockiego w muzeum pieniądze wydawano lekką ręką. – Przykładowo sprzątanie cmentarza wojennego na Westerplatte, którym powinno zajmować się muzeum, powierzono fundacji Nasza Zaspa. W zamian za grabienie liści dostała 82 tys. zł. Tak się składa, że fundację prowadził Krzysztof Dąbrowski, prawnik zakolegowany z Nawrockim, potem zatrudniony w muzeum – powiedział. – Swoistym kuriozum była też organizacja meczu bokserskiego, gdzie chyba z jakimś zawodowym bokserem miał w muzeum walczyć dyrektor Karol Nawrocki. Mecz się nie odbył, bo weszły obostrzenia pandemiczne. Koszt tej szalonej imprezy chyba byłby większy niż każdego etapu badań na Westerplatte – ocenił.

W rozmowie z WP o polityku PiS opowiedział Mariusz Wójtowicz-Podhorski, były kierownik Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, czyli oddziału muzeum, któremu szefował Karol Nawrocki. – Pierwsze słowo, które nasuwa mi się na myśl, to: intrygant. Osoba, która za wszelką cenę i wszelkimi środkami dąży do realizacji prywatnych celów. Człowiek fałszywy, skupiony tylko na sobie, z bardzo dużym ego, łatwy do wyprowadzenia z równowagi. Typ osiedlowego cwaniaczka – powiedział.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Czy w deklaracji Hołowni jest drugie dno? Tak sądzi część działaczy jego partii
Polityka
Wątpliwy dyplom MBA prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka
Polityka
Prezydent Wrocławia zatrzymany przez CBA
Polityka
Nie wszyscy w PiS popierają ustalenia podkomisji Macierewicza? Kaczyński: Bocheński? To ciekawe
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Polityka
Sondaż: Czy Szymon Hołownia powinien startować w wyborach prezydenckich? Znamy zdanie Polaków
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje