O powadze sytuacji ostrzega szef Połączonego Dowództwa Wsparcia (JSEC) NATO, generał Alexander Sollfrank. Jego zdaniem najwyższy czas, aby sojusz atlantycki nie tylko wprowadził procedury, ale przede wszystkim zbudował infrastrukturę, która pozwoli na szybki przerzut ciężkiego uzbrojenia i amunicji. Niemiec wskazuje, że po poszerzeniu paktu flanka wschodnia liczy około 4 tysięcy kilometrów. Mobilność wojsk jest w tej sytuacji warunkiem powodzenia operacji odparcia Rosjan.
– Rosja wystrzeliwuje na froncie ukraińskim 50 tysięcy pocisków dziennie. Mówimy więc o wojnie na wycieńczenie, starciu, o którego wyniku rozstrzygnie logistyka – tłumaczy Sollfrank agencji Reutera.
Czytaj więcej
W poniedziałek otwarcie obwodnicy Łomży, ostatniego w Polsce odcinka trasy Warszawa–Helsinki, kluczowej dla obrony wschodniej flanki NATO. Jej zakończenie w krajach bałtyckich zajmie lata.
To szczególne wyzwanie dla Litwy, Łotwy i Estonii. Obrona trzech krajów, która dla niektórych ekspertów wydawała się jeszcze kilka lat temu niezwykle trudna, jeśli nie niemożliwa, stała się teraz łatwiejsza dzięki przystąpieniu do NATO Szwecji i Finlandii. Państwa bałtyckie zyskały to, co wojskowi nazywają „głębią strategiczną”: mogą liczyć na zaplecze na zachód od swoich morskich granic.
Jeśli Rosji uda się zająć kraje bałtyckie, Zachód wywoła wojnę z Moskwą, aby je odbić?
W trzech stolicach nie milkną jednak obawy, że jeśli Rosji udałoby się przeprowadzić błyskawiczną operację zajęcia Litwy, Łotwy i Estonii, zanim na odsiecz przyjdą wojska alianckie, to władze w Waszyngtonie, Paryżu czy Warszawie cofnęłyby się przed otwartą konfrontacją z Moskwą – de facto trzecią wojną światową – aby odbić trzy niewielkie kraje.