O tym, jaką cenę płaci się za przekroczenie tego politycznego Rubikonu, od roku przekonują się działacze PiS. Pytanie jednak, czy dziś nad brzeg tej zdradliwej politycznej rzeki swego obozu nie prowadzi także premier Tusk?
Kto nie jest z nami…
Koniec wakacji to czas, gdy polscy wyborcy kierują jeszcze swój wzrok daleko od polityki. Ku ostatnim chwilom letniej kanikuły, do szkół, do których wracają ich dzieci, do miejsca pracy, które trzeba na nowo polubić. A jednak już pierwsze dni pięknego polskiego słonecznego września przyniosły niepokojące polityczne obrazy, które poruszyć musiały wyobraźnię niejednego z nas.
Wyliczmy. Zdjęcia mocno wychudzonego, skutego kajdankami kapłana, przetrzymywanego w areszcie śledczym od kilku miesięcy, poranny przyjazd służb do domów i siedziby narodowców w związku z niejasną sprawą sprzed sześciu lat, wreszcie dość osobliwa oferta dla grupy sędziów, którzy zdecydowali się na awans zawodowy po roku 2018, by przed powrotem na poprzednie stanowiska złożyli jeszcze publiczny akt żalu. I jeszcze bardziej osobliwe, wątpliwe i mniej chyba przemyślane, wspominanie przez premiera – nawet w dalekim kontekście – Norymbergii.
Czytaj więcej
W Prokuraturze Krajowej stawił się były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, którego śledczy zamierzają przesłuchać i postawić mu zarzuty ws. nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Wcześniej Woś spotkał się z dziennikarzami.
Każda z tych spraw jest inna, każda ma własny kontekst i dynamikę. W tle budzącego dziś niepokój i zasadnicze wątpliwości aresztu śledczego dla księdza Michała są poważne zarzuty dotyczące działania Funduszu Sprawiedliwości. Organizacje radykalne w całym demokratycznym świecie „cieszą się” zapewne jawną i niejawną „opieką” służb. A resort sprawiedliwości i szerzej rząd stoją dziś przed rzeczywistą kwadraturą koła, jaką jest chaos prawny pozostawiony przez poprzedników i prezydenta Dudę z jednej strony i dość radykalne oczekiwania środowisk prawniczych ze strony drugiej. To jasne.