Michał Kolanko: Spory w koalicji zaczynają być groźne dla jej wizerunku i sprawczości

Spory personalne i merytoryczne w każdej koalicji to nic nowego. Polityka to przecież wieczny i nieustanny konflikt na różnych poziomach. Dla obecnie rządzącej koalicji jednak dalsze rozkręcanie się sporu wewnątrz może być groźne.

Publikacja: 09.09.2024 04:30

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: REUTERS/Kacper Pempel

Ruszył nowy sezon polityczny, a z nim pytania o wciąż nierozwiązane sprawy i tematy, którymi od kilku miesięcy zajmuje się koalicja rządząca. Tymczasem widać coraz to nowe fronty i zaostrzanie się debaty wewnątrz rządu zamiast ich wygaszania. Weźmy na przykład potyczkę, która od wielu dni toczy się między Ministerstwem Rozwoju, a konkretnie ministrem Krzysztofem Paszykiem (PSL), a Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i ministrą Agnieszką Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica). Zarzuty padają najcięższego kalibru. Paszyk przestrzega Dziemianowicz-Bąk przed pomysłami czterodniowego tygodnia pracy, mówiąc o groźbie „bankructwa setek tysięcy polskich przedsiębiorców”. W kontekście nowelizacji ustawy o zatrudnianiu cudzoziemców jego zdaniem pomysły minister są rodem z „gospodarki centralnie sterowanej”. Media zatem donoszą: „Ministerstwa kłócą się o ustawę. Padły mocne słowa”. Teksty się klikają, machina medialna szuka kolejnych pól sporu, padają kolejne pytania itd. Powstają kolejne teksty I tak to się kręci. Wszystko uważnie obserwuje będący obecnie w defensywie PiS. I jego liderzy mocno trzymają kciuki za... konflikty. 

Czytaj więcej

Lewica wraca do polityki mieszkaniowej. I zapowiada nowe rozwiązanie dotyczące pustostanów

Spory w koalicji: Niebezpieczny miks 

Sytuacja koalicji rządzącej jest zdecydowanie inna od tej, której świadkami byliśmy od kilkunastu lat. W czasach rządów PO–PSL Platforma była zdecydowanie dominującą siłą nad słabszym pod każdym względem (poza strukturami w terenie) PSL-em. W czasach rządów Zjednoczonej Prawicy PiS zdecydowanie dominował nad ugrupowaniami Gowina i Ziobry, chociaż – zwłaszcza pod koniec – spory w rządzie były bardzo widoczne. Również Jarosław Gowin potrafił – dopóki w rządzie był – publicznie sprzeciwić się Kaczyńskiemu i Morawieckiemu w kluczowych sprawach, jak Polski Ład czy wybory kopertowe. 

Teraz jednak jest zupełnie inaczej. Koalicję tworzą cztery partie, każda na dodatek ze swoimi frakcjami i wyrazistymi postaciami, jak np. Ryszard Petru. Każdy czuje potrzebę odróżniania się od innych. Ludowcy odwołują się do przedsiębiorców. Lewica w trakcie sobotniej konwencji ponownie podkreśliła, że nie ma zgody na dopłaty do kredytów. Ale wszystko razem tworzy niebezpieczny koktajl. Z jednej strony wyborcy odnotowują wyżej wymienione spory, ataki personalne, teksty o kłótniach w rządzie, nie wspominając o kultowym już stwierdzeniu, że „Donald Tusk się na coś lub na kogoś wściekł”. Z drugiej – może rosnąć poczucie, że koalicja nie „dowozi” swoich obietnic, a sprawy pozostają nierozwiązane. Tak jak aborcja. Ostatnie głosowanie w tej sprawie w Sejmie zakończyło się przecież spektakularnym fiaskiem. 

Czytaj więcej

Tusk i Bodnar na spotkaniu z prawnikami. Konsultują reformę sądownictwa

Zbliża się rocznica wyborów 15 października 

Z oczywistych względów rząd nie będzie mógł świętować publicznie rocznicy swojego powołania, bo ta przypada na 13 grudnia. Kluczową datą dla koalicji jawi się dziś 15 października – pierwsza rocznica wyborów, które przyniosły zmianę władzy. Pytanie, czy nieustające kłótnie, również personalne uderzenia w rządzie i jednocześnie poczucie, że nie ma postępów w sprawach takich jak polityka mieszkaniowa, nie przysłonią zbliżającej się rocznicy. Jest coraz bardziej jasne, że potrzebne są konkretne decyzje przecinające tematy, jak w sprawie mieszkań. Oraz pewnego rodzaju wyciszenie publicznych sporów. Inaczej partie koalicyjne będą tak wyraźnie się różnić, że wyborcy przestaną odczuwać, że rząd zmierza w jednym kierunku. Ostatnie badanie CBOS, w którym rząd ma 32 proc. zwolenników i 40 proc. przeciwników, to kolejny sygnał ostrzegawczy dla Donalda Tuska i jego koalicjantów. A doświadczenie i historia pokazują, że raz stracona popularność jest bardzo trudna do odbudowania. 

Ruszył nowy sezon polityczny, a z nim pytania o wciąż nierozwiązane sprawy i tematy, którymi od kilku miesięcy zajmuje się koalicja rządząca. Tymczasem widać coraz to nowe fronty i zaostrzanie się debaty wewnątrz rządu zamiast ich wygaszania. Weźmy na przykład potyczkę, która od wielu dni toczy się między Ministerstwem Rozwoju, a konkretnie ministrem Krzysztofem Paszykiem (PSL), a Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i ministrą Agnieszką Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica). Zarzuty padają najcięższego kalibru. Paszyk przestrzega Dziemianowicz-Bąk przed pomysłami czterodniowego tygodnia pracy, mówiąc o groźbie „bankructwa setek tysięcy polskich przedsiębiorców”. W kontekście nowelizacji ustawy o zatrudnianiu cudzoziemców jego zdaniem pomysły minister są rodem z „gospodarki centralnie sterowanej”. Media zatem donoszą: „Ministerstwa kłócą się o ustawę. Padły mocne słowa”. Teksty się klikają, machina medialna szuka kolejnych pól sporu, padają kolejne pytania itd. Powstają kolejne teksty I tak to się kręci. Wszystko uważnie obserwuje będący obecnie w defensywie PiS. I jego liderzy mocno trzymają kciuki za... konflikty. 

Polityka
Nieoficjalnie: Karol Nawrocki kandydatem PiS w wyborach. Rzecznik PiS: Decyzja nie zapadła
Polityka
List Mularczyka do Trumpa. Polityk PiS napisał m.in. o reparacjach od Niemiec
Polityka
Zatrzymanie byłego szefa ABW nie tak szybko. Sądowa batalia trwa
Polityka
Sikorski: Zapytałbym Błaszczaka, dlaczego nie znalazł rakiety, która spadła obok mojego domu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Sondaż: Przemysław Czarnek, Karol Nawrocki, Tobiasz Bocheński? Kto ma szansę na najlepszy wynik w wyborach?