Wiem, że nie napiszę teraz niczego oryginalnego ani świeżego, ale polskie życie publiczne bywa dramatycznie przygnębiające. Zarazem czuje się podziw dla geniusza, jakim niewątpliwie był Stanisław Wyspiański, który tak lapidarnie ukazał tę cechę w „Weselu” poprzez błędny taniec gości zabawy w Bronowicach.
Co się stało na silent disco?
Oto sekwencja zdarzeń.
Na sztandarowej imprezie partyjnej KO, czyli Campusie Polska Przyszłości – bo jest to właśnie impreza stricte partyjna, jedynie zamaskowana jako „otwarte miejsce dyskusji” – młodzi „demokraci” tańcowali sobie do skocznej melodyjki w ramach tak zwanego silent disco, podśpiewując: „je…ć PiS”, „a pisowcy wyp…ć”, „je…ć was, pisowskie śmiecie”, „wypie…ć z tego kraju”. W tłumie swawolnie hopsał pan minister Sławomir Nitras.
Czytaj więcej
Mikołaj Wasiewicz, który zasłynął opublikowaniem w internecie wulgarnej piosenki z Campusu Polska Przyszłości, jest jednocześnie radnym i lobbystą w Sejmie. – To potencjalny konflikt interesów – ocenia ekspert.
Po wielu godzinach oczekiwania na jakąś reakcję lidera partii, która firmuje Campus, pan premier w końcu się odezwał. Jego jedynym komentarzem był cytat z piosenki śp. Jerzego Stuhra „Śpiewać każdy może”.