Niemieckie państwo opiekuńcze jest zbyt hojne

Niemiecki budżet nie jest już w stanie udźwignąć wydatków na pomoc socjalną. Trwa debata nad ich ograniczeniem. Przeciwni są SPD i Zieloni.

Publikacja: 13.08.2024 04:30

Gdy w kasie państwa brakuje pieniędzy, konieczne są oszczędności. Problem polega jednak na tym, gdzi

Gdy w kasie państwa brakuje pieniędzy, konieczne są oszczędności. Problem polega jednak na tym, gdzie ich szukać. W takiej atmosferze mnożą się w Niemczech pomysły, aby ograniczyć wydatki na system socjalny, przede wszystkim na zasiłki dla bezrobotnych.

Foto: AdobeStock

Gdy w kasie państwa brakuje pieniędzy, konieczne są oszczędności. Problem polega jednak na tym, gdzie ich szukać. W takiej atmosferze mnożą się w Niemczech pomysły, aby ograniczyć wydatki na system socjalny, przede wszystkim na zasiłki dla bezrobotnych.

Nowy system niezwykle hojnych zasiłków rząd Olafa Scholza wprowadził z początkiem ubiegłego roku. Jest to tzw. Bürgergeld, czyli zasiłek obywatelski.

Zasiłki dla bezrobotnych są w Niemczech znacznie wyższe niż w Holandii czy Francji

Ogólnie rzecz biorąc jest tak, że kto z różnych powodów nie pracuje lub zarabia poniżej pewnej granicy, może liczyć na wsparcie państwa. Po 12-proc. podwyżce świadczeń na ten rok wysokość zasiłku dla bezrobotnego obywatela sięga już 563 euro miesięcznie.

To znacznie więcej niż np. w Holandii, Włoszech czy Francji. Małżeństwo bez pracy liczyć może na 1012 euro. Do tego świadczenia dla dzieci, przykładowo 471 euro dla nastolatka.

Czytaj więcej

Dobry czas dla bezrobotnych w Niemczech

Przy tym państwo przejmuje rachunki za czynsz oraz pokrywa koszty ogrzewania. W tym systemie, jeżeli ktoś stracił pracę, nie musi już sięgać do swych oszczędności, aby otrzymać wsparcie. Ma do niego prawo bez względu na to, ile ma na koncie. Może przez jakiś czas pozostać w swym mieszkaniu bez względu na wysokość czynszu, który pokrywa odpowiedni urząd.

Sztandarowy projekt SPD

Wszystko to kosztowało w roku ubiegłym 42,6 mld euro. W tym roku zbliży się do 50 mld. Potężna suma w czasach, gdy rząd szuka oszczędności, gdzie się da.

Co ciekawe, nowy hojny system nie znalazł uznania wśród zdecydowanej większości obywateli. Z najnowszego sondażu instytutu Forsa na zlecenie magazynu „Stern” wynika, że 56 proc. Niemców opowiada się za pozbawieniem Bürgergeld w przypadku odmowy podjęcia pracy przez beneficjentów. Jak twierdzi sekretarz generalny CDU Carsten Linnemann, takich osób jest co najmniej 100 tys. i nie powinny one liczyć na wsparcie państwa.

Obecnie Bürgergeld otrzymuje 4 mln osób zdolnych do pracy i ok. 1,5 mln niezdolnych do podjęcia zatrudnienia.

Z kolei od liberalnej FDP, partnera koalicyjnego w rządzie Scholza, płyną propozycje, aby zmniejszyć wysokość zasiłków o 14–20 euro miesięcznie dla wszystkich, co dałoby oszczędności do 850 mln euro rocznie.

Także w samym SPD pojawiają się głosy o konieczności korekty systemu.

Dla skręcających mocno w lewo socjaldemokratów Bürgergeld był jednym z projektów sztandarowych. Obejmując władzę trzy lata temu uznali, że nadszedł czas na na zwrócenie obywatelom tego, co zabrał, im swego czasu kanclerz Gerhard Schröder (SPD), wprowadzając drastyczne cięcia w systemie zasiłków, aby skłonić obywateli do pracy, zamiast życia na koszt państwa. W rezultacie SPD straciła poparcie związków zawodowych i zmuszona była pożegnać się z władzą na prawie dwie dekady.

Czytaj więcej

W budżecie Niemiec nic się nie spina, ale Olaf Scholz broni wydatków socjalnych

– SPD szuka ciągle nowej tożsamości, która mogłaby przełożyć się na popularność partii i wynik wyborczy i stąd pomysł Bürgergeld przedstawiany jako wielkie osiągnięcie społeczne, czym nie jest – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Stefan Troebst, historyk. Zwraca uwagę, że nowy zasiłek obywatelski nie poprawił notowań partii. W ostatnich wyborach do Bundestagu przed trzema laty uzyskała 25,7 proc. Dziś może liczyć na 15 proc.

Z zasiłków korzystają imigranci

Jest jeszcze jedna sprawa, na którą zwracają uwagę krytycy. Chodzi o to, że już dzisiaj niemal połowa beneficjentów Bürgergeld to imigranci. Jeżeli doliczyć nieznaną w sumie liczbę tych, którzy mają niemiecki paszport, ale uzyskali go niedawno, to się okaże, że odbiorcy zasiłków dla bezrobotnych są w większości imigrantami.

Największą grupę w tym gronie stanowią uchodźcy wojenni z Ukrainy. Jest ich w sumie 1,3 mln, z czego 718 tys. otrzymuje Bürgergeld. 80 proc. uchodźców z Ukrainy to kobiety. Wszyscy otrzymują to świadczenie niemal z marszu, bez specjalnych procedur.

Efekt jest taki, że w Niemczech pracuje zaledwie 21 proc. przybyszów z Ukrainy, podczas gdy w Danii ponad 70 proc. Podobnie w Polsce. W Holandii, Wielkiej Brytanii czy Irlandii niemal połowa.

W tej sytuacji CDU/CSU oraz FDP proponują skreślenie uchodźców z Ukrainy z listy beneficjentów Bürgergeld. Ministerstwo pracy będące w gestii SPD odpowiada, że co najmniej do 2026 roku nie przewiduje żadnych zmian

Gdy w kasie państwa brakuje pieniędzy, konieczne są oszczędności. Problem polega jednak na tym, gdzie ich szukać. W takiej atmosferze mnożą się w Niemczech pomysły, aby ograniczyć wydatki na system socjalny, przede wszystkim na zasiłki dla bezrobotnych.

Nowy system niezwykle hojnych zasiłków rząd Olafa Scholza wprowadził z początkiem ubiegłego roku. Jest to tzw. Bürgergeld, czyli zasiłek obywatelski.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala