Wszystko wskazuje na to, że w piątek odbędzie się głosowanie nad projektem ustawy zakładającej częściową dekryminalizację i depenalizację pomocy w przeprowadzeniu zabiegu przerywania ciąży. Ale po czwartkowej debacie nad proponowanymi zmianami wciąż nie wiadomo, czy uda się znaleźć większość dla procedowanych zmian.
Argumentowano tak jak zawsze. Posłowie koalicji rządzącej mówili, że jest to ustawa ratunkowa, przytaczali przykłady wyroków na matki nastolatek, które kupiły dla swoich córek tabletki poronne, lub partnerów, którzy ze swojego konta zapłacili za pigułki. Przypomniano zmarłe ciężarne kobiety, którym lekarze, być może ze strachu przed odpowiedzialnością karną, nie udzielili pomocy na czas.
Czytaj więcej
„Przywrócenie normalności”, „zło w czystej postaci”, „wyrażenie empatii i troski, jakiej brakuje państwu polskiemu” lub „bezkarne zabijanie bezbronnych” – posłowie dyskutują na temat depenalizacji aborcji.
Posłowie opozycji – PiS, Konfederacji i Kukiz'15 mówili o zabijaniu, cywilizacji śmierci, straszyli eutanazją. Wspominali o odpowiedzialności mężczyzn i o tym, że czasami zmuszają swoje partnerki do przerwania ciąży.
Ustawa aborcyjna. Czy uda się zebrać większość?
Po debacie nie ma wciąż pewności, jaki ostatecznie będzie los ustawy. Wiadomo, że Lewica zagłosuje za. Popierać ma także Koalicja Obywatelska, w której wprowadzono w tej sprawie dyscyplinę głosowania, ale także obecności. Jednak w kwestiach światopoglądowych o dyscyplinę trudno, więc do ostatniej chwili nie można wykluczyć, że ktoś nagle zachoruje lub zatrzaśnie się w łazience, jak to miało miejsce w przeszłości.