Pod koniec marca dwóch żołnierzy służących na granicy z Białorusią zostało zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową i usłyszało zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z oddaniem strzałów w kierunku nielegalnych migrantów znajdujących się po białoruskiej stronie granicy. Według doniesień, żołnierze zostali zakuci w kajdanki. Do zdarzenia doszło 25 marca w okolicach Dubicz Cerkiewnych, gdy polską granicę próbowała szturmować grupa kilkudziesięciu migrantów. Tego samego dnia, gdy została ujawniona ta informacja, w szpitalu zmarł szeregowy Mateusz Sitek, młody żołnierz, który został ugodzony nożem przez migranta.
Krzysztof Bosak: Działania żołnierzy paraliżuje złe dowodzenie
- Czy zakucie żołnierzy w kajdanki sparaliżowało działanie wojska na granicy? – takie pytanie we wtorek w Radiu Zet usłyszał wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, jeden z liderów Konfederacji. - Nie - odparł. - Uważam, że jeśli coś paraliżuje, to złe dowodzenie albo złe działanie prokuratury, tzn. świadomość funkcjonariuszy czy żołnierzy, że jeżeli będą wykonywać swoje obowiązki zdecydowanie i działać jak Korpus Ochrony Pogranicza działał 100 lat temu, to po prostu trafią do więzienia i z zarzutami - dodał. Według niego, pojedynczy przypadek założenia kajdanek osobom zatrzymywanym przez Żandarmerię Wojskową to "czysto techniczna sprawa".
Czytaj więcej
Polacy nie mają wątpliwości, że żołnierze powinni używać broni w sytuacji prób siłowego przekroczenia granicy przez migrantów.
- Wedle mojej wiedzy wśród żołnierzy i funkcjonariuszy jest atmosfera nacisku z góry, żeby oszczędzać amunicję, działać humanitarnie, przypadkiem krzywdy nikomu nie zrobić - zaznaczył. Lider Konfederacji podkreślił, iż z relacji wynika, że granicę Polski próbują nielegalnie przekroczyć głównie młodzi mężczyźni, a niektórzy są wyposażeni w broń białą. - Jeden z polskich żołnierzy już nie żyje - przypomniał.