„Możemy poinformować o takiej wizycie” – ogłosiło rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych. Chodzi o przyjazd do Moskwy na paradę 9 maja prezydenta Laosu Thonglouna Sisoulitha.
II wojna światowa w Europie
Laotańczyk będzie jednym z kilku zagranicznych gości na placu Czerwonym, którzy świadczyć mają o przełamaniu przez Rosję międzynarodowej izolacji spowodowanej napaścią na Ukrainę. Poza nim do Moskwy przyjedzie m.in. prezydent Kuby Miguel Díaz-Canel oraz prezydent afrykańskiej Gwinei Bissau Umaro Sissoco Embola.
Intencje gospodarzy są jasne – chcą pokazać, że Rosja nadal liczy się w świecie. Trudniej wyjaśnić zamysły gości. Rosja jest największym dostawcą broni do Laosu i buduje tam lotnisko wojskowe. Możliwe, że laotański prezydent chce się upewnić, iż Kreml mimo wojennych strat nadal będzie się wywiązywał z kontraktów.
Z kolei Gwinea Bissau leży w regionie, w którym najpierw zdobyli pozycje rosyjscy najemnicy Wagnera, a obecnie zastępuje ich regularna rosyjska armia. Nie można wykluczyć, że przywódca tego kraju chce się zorientować, jakie zamiary ma wobec niego Kreml.